Krejzi krejzi krejzi is maj lajf


25 września 2007

Z okazji urodzin mój ukochany powiedział, żebym sobie wybrała prezent. Powiedziałam, że chciałabym buty. Pojechaliśmy do centrum handlowego. Mierzyłam długo, spacerowałam po sklepie, w końcu zdecydowałam - chcę te! Obsługiwały nas dwie panie, w sklepie żywego ducha poza nami.

O, rany, ale byłam szcęśliwa! Do czasu, kiedy w domu postanowiłam przespacerować się na moich super wysokich obcasach. Włożyłam lewy but, super, nie gniecie, fajnie jest, dam radę. Wkładam prawy.... oops... Pierwsza myśl - nogi mi spuchły. Pcham dalej. Druga myśl, kurde nogi mi bardzo spuchły. Wepchnęłam. Nie da się wytrzymać.

Ściągnęłąm buty. Spojrzałam na podeszwy. Prawy bucik rozmiar 36 (absolutnie nie mój), lewy bucik rozmiar 37. Pudełko od pary nr 38.

Lalalalalalalalaaaaaaaaaaaaaaa......... Szaleństwo....

Z Tychów do Zabrza (gdzie kupiłam buty) jest kawałek znaczny. W reklamację została zaangażowana cała rzesza ludzi - mój Rafał pracujący w Gliwicach pojechał do Gosi, która mieszka w Zabrzu, a ta wyśle swoją nastoletnią córkę do sklepu, żeby zrobiła reklamację.

Trzymajcie kciuki, żeby nam się udało....


Kizia mizia


25 września 2007

No cóż, szaleństwo trwa nadal, z tą jedynie różnicą, że niekontrolowany bełkot słychać już nie tylko w Tychach, ale również w Pszczynie. Przedstawiciele pszczyńscy usiłowali leczyć się malinami, ale podobno ich to zabiło. Ale po śmierci posługiwali się prawidłowo komunikatorem Gadu-Gadu. I pocztą elektroniczną. Istnieje zatem życie po śmierci.
Zniknęli z horyzontu panowie, którzy obiecywali tkwienie śruby w futrynie do czasu "aż pianka stfardnie - godzinkę", czyli cztery dni. W świecie branży budowlanej czas płynie inaczej. Cóż, istnieje przeciez powiedzenie, że czas jest względny...

W szaleństwie tym nie zauważyłam, że już nadeszła... Jesień Nie Ma Na To Rady.

Byle do świąt.

Nie wierzę


17 września 2007

Wczorajsza godzinna narodowa debata na żywo, z udziałem ekspertów (!) zaproszonych do studia na temat tego czy jeden z uczestników programu Big Brother jest gejem czy nie najpierw wprawiła mnie w osłupienie, potem zrobilo mi się niedobrze, a w konsekwencji poszłam spać wcześniej niż planowałam.

Pomysły producentów TV na to, jak sprawić, żeby niezjadliwy i nudny program zainteresował oglądaczy są więcej niż zaskakujące. Uczucia obrzydzenia spodziewałabym się raczej po obejrzeniu wyczynów uczestników tego programu, a nie po tym co zafundują mi prowadzący w studiu. No, ale cóż, skoro mieszkańcy domu Wielkiego Brata mówią wciąż o pozytywnych emocjach i o miłości oraz przyjaźni, to tego na pewno nie da się oglądać i trzeba przyprawić grzebaniem w czymś tyłku. Z udziałem ekspertów oraz przyjaciół. Koniecznie na żywo.

Wstrętne.

Obetnica poprawy


16 września 2007

Doszły mnie słuchy, że zaniedbałam bloga. Przyznaję rację i biję się w pierś (dowolnie wybraną). Niestety, ostatni tydzień był tak intensywny, szczególnie w pracy (Big Brother jest bardzo psychicznie obciążający), że w sobotę wyrósł mi świński ryj (na szczęście plastikowy i łatwy do usunięcia), a na mojej głowie zasiadła na chwil parę pękata żaba.

Sami widzicie, że w takim stanie umysłowym lepiej, żebym nic nie pisała. Jak się przyzwyczaję do nowego tempa (nie tylko w pracy, w domu też), to na pewno zacznę regularnie wpisywać notki.

A tymczasem proszę o cierpliwość, bo nie tylko ja zwariowałam, są tacy co biją z liścia biurowe sprzęty i wymyślają hymny o przytłaczających tekstach.

Uff... Jutro poniedziałek...

Niezbadane są wyroki urzędów


2 września 2007

Wydawałoby się, że koszmar chodzenia do szkoły mam już szczęśliwie za sobą, nie licząc traumy w postaci powracającego snu, w którym za moment ma się odbyć klasówka z mamy/historii (niepotrzebne skreślić). Na szczęście rano człowiek z ulga stwierdza, że uff, to był tylko sen.

Dziś przestałam być taka spokojna, kiedy przeczytałam, że pewna Belgijka dostała wezwanie do stawienia się w I klasie szkoły podstawowej. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że owa pani ma już 102 lata.

Wszystkiego dobrego w nowym roku szkolnym życzę wszystkim tym, którzy w szkole (z różnych względów) muszą przebywać.