Wróciliśmy wczoraj z Londynu. Tekturowy po dwóch tygodniach, ja po trzech dniach.
Pierwszy samotny lot tam przeżyłam i muszę powiedzieć, że było całkiem całkiem.
Wczorajsze lądowanie awaryjne na Okęciu robi na mnie tym większe wrażenie, bo sama siedziałam wczoraj w samolocie. W innym, mniejszym, ale zawsze. O jak bardzo nie chciałabym się kiedykolwiek znaleźć w takiej sytuacji jak ci pasażerowie z Boeinga.
Poza tym dzień zaczął się nie za bardzo, a listopad zapowiada się dość ciężko.
fajne zdjęcia, a zwłaszcza kotek jest słodki :)
OdpowiedzUsuńobserwuję Cię :):):)
A to ja Cię sobie zalinkuję, a co! :)
OdpowiedzUsuń