Zeszły tydzień sprawił, że czuję się jak materac, z którego ktoś spuścił powietrze.
Dużo stresu oznacza słaby sen w nocy i totalne zmęczenie w ciągu dnia.
Cóż, pracę mam taką, że za zaniedbania swoich współpracowników odpowiadam ja i w razie konfrontacji, ja muszę sprawę odkręcać.
Odkręciłam już prawie wszystko, kulturalnie opieprzyłam kogo trzeba (strasznie tego nie lubię) i okazało się, że niektórzy ludzie to chyba lubia jak się ich opieprza, bo od razu biorą się do roboty.
Poza tym poszkoliłam trochę pracowników. Chyba było OK.
I dostałam od szefa dwa bilety do kina.
Uff, wygadałam się, już mi lepiej.
Wiosna idzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.