Ech...

23 maja 2007

Co tu dużo gadać, cudnie jest, choć baaardzo gorąco, szczególnie w pracy. W mojej "norze" wczoraj było całe 30 stopni, zepsuta klimatyzacja i jeden wiatrak (spory, nie powiem) na małe pomieszczenie, w którym działają non stop 4 komputery i ogromniaste ksero. Łatwo nie było. Ale kolega Kerownik zakupił gadżecik w postaci przenośnej klimatyzacji i ustawił go na krześle. Hm... Pożyjemy, zobaczymy jak to działa...
Poza tym jest fantastycznie, wszystko kwitnie, trawa jeszcze nie skoszona, więc pies buszuje w niej radośnie (i łapie kleszcze), ptaszyska się drą przecudnie, a jak pachnie.... Podobno pojawiły się żmije w okolicach kościoła, o czym doniósł wszystkim jakiś psi właściciel, który przykleił do drzewa (taśmą klejącą) stosowne ostrzeżenie wymalowane niewprawną ręką: "Są żmije! Lepiej żeby psy nie chodziły koło kościoła." Hehehe, bez podtekstów - żmije to żmije, a nie kler, a psy to psy, a nie policja. Swoja drogą, to bardzo milo ze strony tego psiego właściciela, że wszystkich ostrzegł.
Nie napawam się, niestety, okolicznościami przyrody za wiele, pracujemy jak na razie pełną parą do samego wieczora. Na szczęście jak wracam do domu to już nie jest ciemno. Jeszcze 15 dni i znów będzie długi weekend. A potem jeszcze dwa tygodnie i chwila oddechu w postaci urlopu. A potem wszystko zacznie się od nowa...
Na razie napawam się wiosną i ogólnie rzecz biorąc, przepraszam za bezpośredniość, staram się mieć wszystko w dupie.

Wiosna jest, a co!

Dokąd?

16 maja 2007

Coraz częściej ostatnio zastanawiam się po co ja tak pędzę. Czemu daję się poganiać i traktować jak robota, który ma taki guziczek, po naciśnięciu którego robot zrobi wszystko raz-dwa i jeszcze czasu mu starczy na wypicie zimnej kawy. A jak robot zacznie skrzypieć (czytaj: zrzędzić, że zmęczony) to się mu guziczek naciśnie jeszcze raz, żeby się zamknął i za pięć minut włączy się go znowu.

Zakręcik?

Tego mi trzeba....

16 maja 2007

W niedzielę rano wyszłam na balkon. Pogadałam z kwiatkami. Podrapałam psa za uchem. Zamknęłam na chwilę oczy, posłuchałam ptaków. Ech... cudownie...

Następna niedziela już za 4 dni!

A podobno to nasze mózgi działają w sposób niezrozumiały...

3 maja 2007

Piękna pogoda. Nareszcie cieplutko. Wędrujemy sobie spacerkiem na Szyndzielnię. Rozmawiamy o tym i owym, o sprawach ważnych i nieważnych.

Raflik: I wiesz, Myszko, tu ten zakręt to był bardzo dla mnie niebezbieczny, jak zjeżdżałem na rowerze.
Ja: Dlaczego?
Raflik: No, bo on taki ostry jest i nie wiadomo nigdy czy ktoś z naprzeciwka nie idzie i czy się w kogoś nie wjedzie.
Ja: Acha...
Raflik: A na dole zawsze miałem dylemat: Woda z sokiem czy piwko.
Ja: Hehehe.

Chwila przerwy.

Raflik: I dlatego najlepiej po górach chodzić jesienią lub wiosną.
Ja: ??? Jaki to ma związek z piwkiem i wodą z sokiem?
Raflik: Nie ma.
Ja: ??? To skąd to "dlatego" na początku zdania? Z czym to ma związek?
Raflik: Z tym, że w lecie jest gorąco.
Ja: Nie mówiłeś nic o lecie.
Raflik: Ale pomyślałem.
Ja: Super. Ale wiesz, że ja nie umiem czytać myśli?
Raflik: Serio?

Jak działa jego mózg? I czy zdaje sobie sprawę z faktu, że nie siedzę u niego w głowie? I że nie mam na drugie Google?

Poza tym wycieczka na Szyndzielnię była bardzo udana.