Obraziła


30 marca 2010

Obraziła się dziś na mnie kursantka. Bo jej zwróciłam uwagę, że gada po polsku. I najpierw siedziała naburmuszona jak dziecko, potem nie chciała robić ćwiczenia, a potem wstała i poszła sobie.

Kursantka ma 35 lat. Uczę ją od prawie dwóch lat.

Trochę-śmy z resztą grupy zostali z opuszczonymi szczękami.

W pracy

29 marca 2010

W pracy nadal wszystko do góry nogami. Bezradna i Zaskoczona Góra po omacku szuka wyjścia z sytuacji.

Agul nas dziś odwiedziła. Fajnie, stęskniłyśmy się za nią.

Początek tygodnia

27 marca 2010

Początek tygodnia był dla mnie niezbyt fajowy. W niedzielę otrzymałam od losu wirusa z serii "zawirował świat tysiącem barw", który postanowił nie opuścić nie przez trzy dni. W czwartek jednak zrezygnował z mojego towarzystwa i dzięki temu jestem trochę bardziej do użytku.

A wczoraj z Martką i Nizarem byliśmy w bibliotece. Spędziliśmy ponad godzinę z małoletnimi sułtanami, arabskimi tancerkami i tym podobnymi przebierańcami. I bardzo nam się podobało.


A to Marta i Ola. Według Nizara.

Przyszła

27 marca 2010

Czekam na święta


26 marca 2010

Czekam na święta. Tylko i wyłącznie dlatego, że będzie można odpocząć chociaż trochę od tego, co dzieje się w pracy.

A dzieje się wiele - spadają na nas obowiązki Agula, która jest na zwolnieniu.

Potrzebny nam ktoś nowy do pomocy. Bez dwóch zdań.

Wiosna nadeszła


24 marca 2010

Wiosna nadeszła - powróciły kolory. Szczególnie na moje biurko w pracy, które zażółciło się od karteczek. Żebym nie zapomniała pamiętać o różnych ważnych rzeczach, których jest więcej i więcej...

Wiosna


24 marca 2010

Wiosna, słońce, ciepło.

Lżejsze ciuchy.

Wszyscy się uśmiechają.

Notuję ostatnio


23 marca 2010

Notuję ostatnio dość znaczny spadek formy. Fizycznej. Dopadł mnie jakiś wredny, podstępny wiosenny wirus i nie chce się odczepić. Znikąd na litość liczyć nie mogę - Agul nadal przebywa w domowych pieleszach ze względu na swoją przyszłą córeczkę (tak, tak, będzie najprawdopodobniej dziewczynka - Girl Power!), a skoro Agul w domu, to pracowo trzeba zewrzeć szyki i wziąć się do roboty razy dwa. To się biorę.

Poza tym zastanawiamy się wciąż, czy ten, który nas robi w bambuko robi to przypadkiem, czy jednak niekoniecznie - liczy na naszą tępotę i na to, że się nie zorientujemy. Zorientowaliśmy się.

A z rozmyślań nr dwa - przykre jest to, że ktoś komu okazujemy sympatię, poraz kolejny pokazuje, że raczej ma nas gdzieś. Rzekłam. Przykre i bardzo rozczarowujące. Więcej niczego nie mam zamiaru okazywać.

Dzieją się rzeczy


18 marca 2010

Dzieją się rzeczy różne wokół.

Agul spędza czas w szpitalu w oczekiwaniu na badania. Służba zdrowia się nie śpieszy, a Agul rozmyśla.

Gretek chodzi na ćwiczenia z paniami po sześćdziesiątce i sapie. A panie są od niej sprawniejsze.

Poza tym stopniał śnieg już prawie całkiem i zrobiło się cieplej. I nadzieja pojawiła się na spotkanie jakieś, kiedyś, w cieplejszy wieczór, zupełnie na zewnątrz.

Przybywa nam dzieci dookoła, co bardzo jest fajne i strasznie mnie cieszy.

Krzesło-konfesjonał cieszy sie wielką popularnością. Szczególnie upodobał je sobie Kasztanu, który spożywa na nim buły i wypija soczki z Tymbarku, a pod zakrętkami tychże znajduje frapujące pyta

A poza tym norma- zmęczenie i głupawka.

Całą niedzielę


14 marca 2010

Całą niedzielę przesiedziałam tępo wpatrując się w monitor.

Wszystkie plany wzięły w łeb przez zmęczenie i zamulenie, którego nie potrafiłam w żaden sposób opanować. Niby odpoczęłam trochę, ale z drugiej strony nadal mam tyły, których nie nadrobiłam w weekend, a taki miałam zamiar. Ech... miętus ze mnie.

Mam wyrzuty sumienia w związku z zaistniałą sytuacją oraz niesmak.

Na zdjęciu

13 marca 2010

Na zdjęciu jeszcze w miarę zamożna Martka.

Za dwadzieścia minut wydamy kasę na rzeczy każdej kobiecie niezbędne: cienie do powiek, róż do policzków, tusz do rzęs, balsam do ciała, sznur pereł, błyszczyk do ust, marynarkę, dżinsy, mleczko do demakijażu, żel pod prysznic, drewniany kwiatek i takie tam.


Teraz jesteśmy biedne, ale szczęśliwe.

W naszym


12 marca 2010

W naszym wspólnym (Gretka i moim) biurze jest takie krzesło, na którym ludzie chętnie siadają. A jak już siądą to: jedzą śniadanie (obiad/kolację), piją kawę, poprawiają testy, wycinają obrazki na zajęcia, radzą się, żalą się, chwalą się, mówią głupoty, mówią rzeczy poważne.

Wojtomek nazwał to miejsce konfesjonałem.

Coś w tym jest.

Chciałabym


12 marca 2010

Chciałabym założyć te nowe szpilki, które kupiłam przedwczoraj. Niebieskie.

Chciałabym móc nie zakładać tej puchowej kurtki i tego długaśnego szalika.

Chciałabym zapomnieć o rękawiczkach i śniegowcach.

Chciałabym zapomnieć, że istnieje kolor biały.

Wiosno...?

Wiosny nie ma


11 marca 2010

Wiosny nie ma.

Śnieg jest. I wiatr. I katar.

Poza tym Agul i Gretek z takim zapamiętaniem chorują, że o mnie całkiem zapomniały. I o tym, że jestem raczej samotna w biurze, bo Dzieci (Natalee oraz Wojtomek) bez nadzoru Agulowego nie wygłupiają się i zasuwają aż miło. W związku z czym nudno jest.

Zewsząd słychać przeklinanie na zimę oraz modlitwy w intencji rychłego nadejścia wiosny.

I spać się wszystkim chce.

Z nowin wielce ważnych: kupiłam krzesła do kuchni.

A wczoraj


9 marca 2010

A wczoraj dostałam ślicznego białego goździka od właściciela sklepu, w którym kupujemy sobie mleko do kawy, kanapki i inne niezbędne w pracy artykuły.

Bardzo miło.

Cóż, życie


9 marca 2010

Cóż, życie stawia przed nami wciąż nowe zadania. Tym razem postanowiło posłać Gretka i Agula na L4. Równocześnie.

Nowa sytuacja sprawiła, że Natalee zbladła i znacznie przycichła. Zdołała wyszeptać jedynie: Ola, ja nie chcę... Ma dziewczyna przyśpieszony kurs dojrzewania pracowego.

Gretek dała przykuć się do łóżka i majaczy pod wpływem zastrzyków. Agul leczy gardło. A ja cierpię w samotności...

Zdrowiejcie kobity!

Zostaliśmy

7 marca 2010

Zostaliśmy zaproszeni tutaj:



Ciekawe czy kiedykolwiek uda nam się tam spotkać.

Ponieważ

7 marca 2010

Ponieważ tempo mojego życia mnie przerasta, postanowiłam na jakiś czas wycofać się z imprezowego życia towarzyskiego.

I tak nie ma ze mnie na weekendowych spotkaniach pożytku i wychodzę do domu pierwsza
(no, OK, pierwsza wychodzi Kudłata, ale ona zawsze przemieszcza się na imprezę alternatywną), więc robię za mięczaka, którym w rzeczywistości jestem.

Kraków

7 marca 2010


Browar

7 marca 2010


Wczoraj

7 marca 2010



Wczoraj na sam początek dnia poszliśmy do pracy.

Potem kupiliśmy Kasztanowi flaszkę Wyborowej.


Po wódce Kasztanu wpadł w nastrój melancholijny i intelektualny.


Martka przemieszcza się sprintem nawet w domu.


A wieczór spędziliśmy na oglądaniu dzieł kinematografii amerykańskiej, często zatrzymując filmy w co ciekawszych momentach i dyskutując na temat pokazywanych scen.

A Martka zauważyła pewne niekonsekwencje w pierwszym filmie.

Dobranoc

5 marca 2010

M: dobranoc
W: NIE BĘDZIESZ MI KURWA MÓWIŁ CO JEST DOBRE A CO ZŁE.*)

*) z bash.pl





Biegnę znów


5 marca 2010

Biegnę znów. W jakimś chyba maratonie ale w tempie za to sprinterskim. Tak, tak, to nudne, ale powtórzę: jestem zmęczona.

Kasztanu, miętus jestem, nie zdążyłam przejrzeć swoich filmowych zasobów.

Gretek, pozwolisz, że zapiszę na moim blogu, że to wczoraj własnie uczyniłaś pierwszy krok ku odzyskaniu wolności. W celach archiwizacyjnych.

Poza tym, zima sypnęła.

Ale my to mamy gdzieś.

Kolacyjka

5 marca 2010

Kolacyjka Kasztana.

:)

3 marca 2010

Wraca


3 marca 2010

Wraca zima. Niestety. Za moment rzuci śniegiem.

Powrót do pracy po dwóch tygodniach na szczęście już za nami. Udajemy, że to dla nas nic takiego, ale było ciężko.

Byle do wiosny.

Za nami

1 marca 2010

Za nami weekend z Brazylijczykami, którzy kazali się bardzo miłymi i dobrze wychowanymi młodzieńcami. Serio serio.

Napoiłyśmy ich piwem, nakarmiłyśmy polskim jedzeniem (mój brazylijski kuzyn mruczał z zadowolenia podczas jedzenia schabowego), przegoniłyśmy po Wawelu i przeprosiłyśmy za syfiasty dworzec w Katowicach. Stwierdzili, że skoro przepraszamy, to niewiele wiemy o Brazylii.

Na zdjęciu Polak w dwudziestu pięciu procentach.