Bawta się!

31 grudnia 2008

Miłej zabawy wszystkim życzę:

1. tym, którzy spędzają dzisiejszą noc we własnym domu

2. tym, którzy spędzają dzisiejszą noc w nieswoim domu

3. tym, którzy jadą do innego miasta na disco

4. tym, którzy idą na z "dupy bal - szpileczki i garniturki"

5. tym, którzy jadą do klubu o "strasznej" niegdyś reputacji

5. wszystkim pozostałym, którzy nie należą do żadnej z powyższych kategorii


Odezwę się w przyszłym roku :)

Babski wieczór

30 grudnia 2008

Wczoraj z Agulem i Ginewrą zapodałyśmy sobie babski wieczór. Nie zagłębiając się w szczegóły pozwolę sobie wynotować jedynie podstawowe wnioski ze spotkania:

1. wszystkie trzy zgadzamy się z tatą Ginewry, że "wszystkie chłopy jednakie"

2. włosy rozprostowane prostownicą są fajniejsze niż takie nierozprostowane (Ginewra będzie dokonywać zakupu prostownicy w niedługim czasie)

3. niektóre kobiety w ciąży nie myślą logicznie i kupują w prezencie za małe kapcie

4. czasami w pracy lepiej nie zakładać okularów, bo widać to, czego nie chce się widzieć (to się tyczy jedynie Agula, bo to ona biedaczka ma pecha i widzi to czego nie chciałaby widzieć, ja okularów jeszcze nie kupiłam i żyję sobie w blogiej nieświadomości)

5. od nowego roku przechodzimy na dietę (ja marchewkową, Agul ogórkową, a Ginewra nie sprecyzowała)

Dziś spotykamy się z okrojoną Bandą, bo część w Nowym Jorku, część w sadzie, część na plotkach, część w nowym mieszkaniu, a część nie wiadomo gdzie :). Obawiam się, że na "mafię" będzie nas za mało.

Kasztanu żyje, a juz się obawiałam, że gdzieś go rzeszowskie wilki pożarły, bo bloga zapuścił i pozwolił mu zarosnąć chwastami.

Zalinkowałam znowu czterysta nowych blogów i ich codziennym czytaniem mam zamiar zająć się w nowym roku. Poza tym trochę się uaktywniłam na Pingerze, co jest równie czasochłonne. Hm, jakoś to pogodzę wszystko, jestem tego pewna!

Dziś temperatura -2°C i super słońce.

... i po świętach...

28 grudnia 2008

Większość poświątecznych notek blogowych zaczyna się od słów "Uff, udało mi się przeżyć te święta." Duch tradycji w narodzie nie ginie, ale okrutnie męczy...

Wiele osób pisze też o braku świątecznego nastroju. Się nie dziwię. Bombki można było kupić już 15 października, to się nam nieco opatrzyły.

Mam zapasy jedzenia do roku 2025. Jak spoglądam na zamrażarkę do takich wniosków dochodzę.

Nie odpoczywam - nadrabiam zaległości pracowe i "wybiegam w przyszłość" - staram się przygotować sobie różne rzeczy, żeby w nowym roku nie latać od rana z wywieszonym jęzorem.

Zima. Niezawielki mróz i 2 mm śniegu. Ech, pamiętam ja jakie dawniej bywały zimy. Nie to co teraz. Babcia Oleńka się we mnie obudziła. A kysz!

Banda spotyka się we wtorek w celu dokonania podsumowań starorocznych. I jedzenia pizzy. I picia piwa.

Temperatura: -6 °C.

No i jak?

26 grudnia 2008

I jak Wam święta mijają?

U nas fajowsko, popijamy sobie winko w różnych kolorach. Zaczynamy przedpołudniem i kończymy w nocy. W tzw. "międzyczasie" jemy.

W Wigilię zamiast karpia wsuwaliśmy krewetki. Też zwierzęta wodne, więc stwierdziłam, że się nadadzą.

Ja wsuwam głównie makówki. Gdyby zawierały opiatowy mak, to spałabym po nich przez dwa miesiące.

Dzieciątko przyniosło mi wino w różnych kolorach. Ekstraśnie! Rafałowi też przyniosło wino.

Spadło śniegu trochę, ale w ilościach marnych. Żenujących. Niezimowych.

Britta wsunęła dużą ilość opłatka, ale nie powiedziała ani słowa w naszym narzeczu. Może to i lepiej. Żółw opłatka nie jadł, bo on jest mięsożerny i takich gówien złożonych w 100% z węglowodanów nie jada. Bez łaski.

A w jednym wielkim supermarkecie ktoś kupił sobie żywego karpia i poprosił o wypatroszenie onego. To mu wypatroszyli. Ale zapomnieli wcześniej zabić. Co zrobić takiemu idiocie? Też wypatroszyć na żywca?

No i tęsknię już za Wami, Bando moja. Spotkamy się jeszcze w tym roku?

No i czekam na konieć świąt, żeby blogowicze zalinkowani po prawej stronie zaczęli znów regularnie zamieszczać notki, bo mi bez nich pusto i smutno.

No to tyle na razie.

Do ferii zimowych 30 dni :)






Wigilia

21 grudnia 2008

Wigilia była tydzień temu. Sami patrzcie:



Mała Martusia i gupie (głodne) ciotki :)



Ginewra nie pozowała, a i tak ją widać (poniekąd).



Martka na leżąco, po rozmowie o łososiu, krewetkach i "tym".



Aniołki :) Podziwiajcie nowe okulary Agula.



Gretkowy narybek i Gretek. I skarpetka.



Prezenty były. Ja dostałam cukieraski :)

Martka, chyba Ci datownik się przestawił, bo Wigilia była 13 grudnia!

Było bardzo sympatycznie i okrutnie gorąco.

Już za chwilę święta

20 grudnia 2008

Dziwny tydzień na szczęście już się kończy. Tydzień, który przyniósł nam pierwsze objawy kryzysu. Oby sytuacja była jedynie przejściowa i krótkotrwała.

Gretek przeżyła falę PH (nie mogę napisać 'pecha", bo Agul mówi, że nie wolno, bo to przynosi pecha) - śmierć kliniczną renówki i telefonu, zatkanie flaków w pralce i perspektywę świąt bez mamy. Plus pacyfikację teściowej. Mam nadzieję, że wyczerpałaś limit niemiłych zdarzeń na najbliższy rok, Gretchen.

W domu okazało się, że najlepsza pozycja to pozycja kolankowo-łokciowa. Do mycia podłóg.

Zakupy świąteczne robiłam już 4 razy. Została mi ostatnia tura, którą mam nadzieję załatwić na targu, żaden supermarket nie obejrzy mojej gęby aż do 27 grudnia.

Idę się zrelaksować w wannie. A potem obejrzę "Love actually". A potem może "Bridget Jones's diary" - po raz 324.

Miłego wieczoru, cokolwiek robicie, gdziekolwiek jesteście.
19 grudnia 2008

Wstawiam szczególnie dla tych, którzy od wczoraj wiedzą, że kryzys dopadł także ich.

Usmiechnijcie się - jeszcze będzie dobrze :)

Już za chwileczkę, już za momencik...

18 grudnia 2008

Widziałam reklamę robota kuchennego na jakimś kanale telezakupowym. Zachęcić klientów do nabycia owego ustrojstwa ma fakt, iż mieli on pustaki na pył. Po co mielić pustaki w mikserze? Na pył? Ktoś wie?

Poza tym nic ciekawego - Kubek jadła ze swoją grupą na zajęciach sałatkę śledziową, ta się ma dobrze. I dostała pierniczki. Ja za to obejrzałam z jedną moją grupą "The dark knight", he!

Kasztanu szykuje się do podróży.

Martka wypucowała Ibizkę.

Ja zrobiłam w kierunku świąt NIC. Nic robi się trudno i jest czasochłonne.

Codziennie jemy z Agulem bałwanki tudzież mikołaje. Z tym pysznym nadzieniem.

Zostały niecałe dwa dni :) do szesnastodniowej laby. Dam radę. Chyba...

Ostatnie podrygi

16 grudnia 2008

Resztkami sił czołgamy się ku przerwie świątecznej.

Martka tak ostatnio nie spała bardzo, że w niedzielę musiała nadrobić to z nawiązką - spędziła w objęciach Morfeusza całe 16 godzin.

Zanim to zrobiła, poszliśmy na pracową Wigilię i ku naszemu zaskoczeniu było... bardzo fajnie! Krótko, zwięźle i wesoło. Martka opowiedziała nam o krewetkach i łososiu z "tym". Nie wiemy co to jest "ten". Martka też nie wie, jedyna pewna rzec, że "ten" jest zielony.

A David to jest mega gość - przyjechał znów z Gliwic, żeby sobie z nami po prostu trochę posiedzieć. Proponuję nadać mu honorowe członkostwo w bandzie. Pamiętacie jak przytoczył się autobusem, żeby wypić z nami piwo? Wieku mu nie wypominam, ale wiecie sami... raczej powinien być kumplem moich rodziców niż moim. Z racji tego wieku właśnie.

A jeszcze dodam, że Martka tak się wyspała, że się zupełnie rozkojarzyła i zostawiła niechcący w pracy laptoka. Ech, Martka, ty tyle nie śpij kobieto! I przyślij zdjęcia z Wigilii.

A na Gretka spadły plagi egipskie w ilości miliona. Zepsulo jej się auto prawie, że w lesie i w tym samym momencie wysiadł telefon. Wydawszy nieco kasy, doprowadziła auto do stanu używalności i kupiła nowy telefon.

Agul jest kochana tak ogólnie. Ale dziś była kochana jeszcze bardziej.

Ja: Takie zmarszczki wokół oczu od śmiechu to fajne są.
Agul: No, fajne. Ty masz takie!

Dzięęęęęęki. Zbieraj na botoks dla mnie i mów mi mamo.

Prawdę mówiąc szczerą absolutnie, to podobają mi się ładne zmarszczki u ładnych kobiet. Ale u mnie nie! Ja nie mam zmarszczek żadnych! Ja mam 17 lat dopiero, skąd zmarszczki! Buuuuuuu!

Szykuję się doświąt nieśpiesznie, chociaż tłumy ludzi w sklepach mnie przerażają. Znów mam wizję kataklizmu, głodu, apokalipsy! Ok, na święta jestem w 100% niegotowa. W domu mam brudno, przez okna nie widać nic, nie kupiłam ani pół prezentu, choinka jest tylko w sferze marzeń. Jeść będziemy światło z lodówki.

Zostały tylko 3 dni...

List do Ginewry

13 grudnia 2008

Droga Ginewro!

Jeżeli w chwili zwątpienia nie będzie mnie w pobliżu, wybierz którąś z poniższych piłeczek i rzuć w swoją własną stronę. Ty wiesz czemu i po co :)


Z górki

13 grudnia 2008

W radiu podali, że 27 lat temu nie było "Teleranka". To prawda, byłam tego naocznym świadkiem. Tego dnia był też śnieg, a następnego dnia nie szło się do szkoły. Zasuwałam na sankach do zmierzchu. Takie mam wspomnienia ze stanu wojennego. Dobra, pamiętam też kolejki w sklepach i nic na pólkach, ale to było dla mnie wtedy normalne, więc nie odczuwam tego wspomnienia boleśnie.

A 27 lat później czyli teraz czekamy na przerwę świąteczną i ryjemy nosami biurka i podłogi. Ze zmęczenia nauczyłam się śpiewać jak Piotr Kupicha..... Gdy wigilia jeeeeeest... Dobra, może śpiewam bardziej jak Czesio, ale całkiem nieźle mi idzie... Popatrz, synku, to Mikołaaaaj.... Gretek docenia mój śpiew. A sama szepcze "Zdrowaś Mario" do komputera.

Poza tym nic ciekawego.

Jeszcze tylko 6 dni.

Prezenty

9 grudnia 2008

Dziś dostałam prezent od babci Agula. Prezent, z którego wyczaruję sobie jeszcze lepszy prezent.

Znalazłam poza tym przepis na pierniczki i wykonam je własnoręcznie w weekend, bo chciałabym, żeby zawisły na mojej choince, której jeszcze nie mam, ale o której intensywnie myślę i którą sobie wizualizuję. Więc w tym roku chcę, żeby obrosła pierniczkami. Taką mam koncepcję i jest to bardzo dobra koncepcja!

Poza tym Agul i Ginewra dziś testowały kandydatów do dołączenia do naszego pracowniczego grona. Co z tego wyniknie okaże się niebawem. Trzymam kciuki i wznoszę modły, żeby wybór ich był trafny!

Agul pozwoliła mi przymierzyć swoje nowe okulary i... mój Booooooże, jakie Wy wszyscy macie piękne twarze! O, są i zmarszczki gdzie niegdzie, niedokładnie ogolony zarost, a i pryszczyk tu i ówdzie... Cudowne to uczucie tak patrzeć i widzieć dokładnie. Tez tak będe miała niedługo, a co!

Poza tym dziś dopadło mnie znienacka zmęczenie przedświąteczne... ale zostało jedynie 9 dni...

Mikołaju...

6 grudnia 2008

Byłam dziś wyjątkowo w pracy, co spowodowało ogólne zdziwienie oraz niemałe poruszenie plus komentarze - ale masz zaspane oczy. Dzięki, te oczy sama zauważyłam rano, nawet próbowałam je sobie dorysować, ale jak widać - nic z tego i tak zauważyli, że pora była dla mnie nienaturalnie wczesna.

Obejrzałam kawałek lekcji chińskiego, o mój słodki Boże (Kasztanu, błagam, zostawmy w tym miejscu Boże, OK?) - toż to czysta chińszczyzna. "Czternastu ludzi tego samego serca". Takich rzeczy tam uczą. Nie dla mnie taka przyjemność, niestety, bo trochę jestem ślepawa i nie rozróżniłabym gdzie która gałązka ma być.

A wczoraj Agul i Gretek (z naciskiem na Gretek) odbyły wielce pouczającą lekcję - Gretek odnalazła czarnucha, grała w plującego badmintona oraz hm... szybko dochodziła... Nowoczesne metody czy jakoś tak to się nazywa.



Wstawiłam to zdjęcie, bo na nim widać, że magnetofon ma DVD. Wiecie, trochę tak dla lansu małego...

Z Wiśnią opracowałyśmy wczoraj system szybkiego zapalania światła w pokoju nauczycielskim. Trzeba po prostu zatańczyć kujawiaka (Kasztanu, nich zostanie kujawiak, przez k, OK?). Krakowiak też się nadaje.

Postanowiłam uczcić sezon zimowy grzańcem. I czczę.

Droga bando, bliska sercu memu, czy jest jakaś szansa, żebyśmy się jeszcze przed świętami spotkali? Na przedświątecznej pizzy? I przedświątecznym piwku?

A do przerwy świątecznej tylko 13 dni, więc czasu zostało niewiele. W przerwie świątecznej Kasztanu się ewakuuje na dokarmianie u mamy (chudzina, niech je na zdrowie), więc szans na w pełni satysfakcjonujące posiedzenie wszystkich są marne.

13 dni to brzmi optymistycznie!
4 grudnia 2008

Pokaz wyjątkowej urody znajdziecie tu.

Do przerwy świątecznej nadal 15 dni.

Otóż

4 grudnia 2008

Otóż:

Martka pofrunęła za morze obejrzeć noblistów jak odbierają nagrody. Nobla. Poza tym obejrzy balet "Dziadek do orzechów" (szczerze zazdroszczę, bo uwielbiam) i pójdzie na koncert z noblistami. Ale na przyjęcie już nie, więc nie zobaczy ani króla ani królowej. Phi...

Nie omieszkała jednak zadzwonić z lotniska Katowicach i pogadać z nami momencik. Jakieś pół godzinki. Ze wszystkimi obecnymi w biurze po kolei.

Dziś był dzień przytulania tzw. Hug Day. Kasztanu w związku z tym obściskiwał.

Przed budynkiem, w którym pracujemy kwitną bratki. Moje szczawiki na balkonie wypuściły nowe listki. No cóż, w końcu jest zima.

Zmęczenie jest, nie powiem.

Na szczęście już niedługo weekend. W sobotę idę do pracy, więc nieco krótszy niż zwykle.

A przerwa świąteczna za 15 dni.

Zima :) straszliwa

2 grudnia 2008

Szczerze wyznam, że taka zima to mi nawet pasuje. Słonko, cieplutko na dworze, sympatycznie jest bez dwóch zdań.

Ogólnie rzecz biorąc nic nowego się nie dzieje. W pracy spytali nas co byśmy chcieli dodać do automatu ze słodyczami, który stoi na korytarzu. Biedna Dorotka, która zbierała opinie usłyszała: Kebab! Kabanosy! Piwo! Smalec ze skwarkami! Zachowanie moich współpracowników nie odbiegało od codziennej normy. Dzicz.

Postulat mam: nie puszczać Agula na jogę, bo potem na angielskim jej się paszcza nie zamyka i nie dopuszcza do głosu Gretka. A Gretek kulturalna jest i jej nie przerywa.





Oto zdjęcia strasznej zimy o poranku.

Do przerwy świątecznej pozostało 17 dni!