31 lipca 2011

PMS to zaraza.

Zobaczyłam Małysza w TV i się poryczałam ze wzruszenia.

Plus Wajdę.

I Jana Pawła II.

I kremówkę.

I zeżarłam miesięczne zapasy z lodówki.


31 lipca 2011

Deszcz nie odpuszcza, ale ja staram się go nie zauważać. Może należy postępować z nim jak z rozwydrzonym dzieciakiem? Superniania w przypadku złego zachowania berbecia zaleca brak reakcji, że niby dziecko się znudzi i zaprzestanie histerii. Może z deszczem też takie coś podziała?

Niby nie powinno mi zależeć na słońcu i letniej pogodzie, wracam przecież od jutra do pracy, no ale nie oszukujmy się, będę jednak mieć wolne popołudnia i wieczory, a te miło jest spędzać na dworze. Tak wiem, na dworze można spędzać wieczory i w czasie deszczu, ale ja nie lubię jak mi kapie do piwa.


28 lipca 2011

A na spacerze zastanawiałyśmy się z Agulem co też właśnie obmyśla nasz szef na nowy rok szkolny. Jakie nowe pomysły wpadają mu w tej właśnie chwili do głowy. A pomysły miewa czasem, że ho ho! I trudno, niestety czasem nadążyć.

Może jakieś nowe tabelki będą? Kto wie, kto wie...

Cóż, dowiemy się już w poniedziałek.


28 lipca 2011

Pokój pomalowany. Zostały mi jeszcze mini poprawki mini pędzelkiem.

Kurka, ale jasno się od razu zrobiło!

Jestem z siebie dumna!


28 lipca 2011

Tak się do deszczu przyzwyczaiłam, że jak nie pada to czuję się nieswojo.

Taki sarkazm z mojej strony.

Spędziłam miłe przed i wczesne popołudnie z młodymi matkami i ich pociechami. Mała Patrycja  cały czas się śmiała, a trochę starsza Zosia nieustannie komentowała rzeczywistość. Wszystko byłoby przepięknie gdyby nie nadciągające ciemne chmury, które ostatecznie przegnały nas znad jeziora.

Poza tym martwię się o moje balkonowe pomidory - deszcz nie daje im szansy na zarumienienie się. Pociesza mnie jedynie fakt, że w poniedziałek wracam do pracy, więc na pewno wróci upalne lato. I wtedy może tomaty dojrzeją.



26 lipca 2011

Żeby nie było, że spędzam czas jedynie na przedłużaniu sobie, żelowaniu i tym podobnych próżnych zajęciach.

Przeprowadzam również (przyznaję, w ślimaczym tempie) szybkie odświeżanie pokoju z komputerami w naszej chatce - maluję ściany! I sprawia mi to wiele radości, ale z drugiej strony jest to męczące, więc wysiłek sobie dawkuję.


21 lipca 2011

Od wczoraj spędzamy czas we Wrocławiu, który jest stolicą deszczu. Wczoraj po wstrętnym upalno-wilgotnym dniu przyszedł ulewny deszcz, a dziś mży i wyraźnie pochłodniało..

Nie przeszkadza mi to w niczym, siedzę w fajowym hotelu zaraz przy Rynku, a Tekturowy się szkoli.

Odpoczywam.

I sushi jem :)


19 lipca 2011

Nie ma to jak zrobić pranie (czy muszę dodawać, że białe?), rozwiesić na suszarce na balkonie i jak już już jest prawie suche przychodzi burza i wywala całą suszarkę na mokrą podłogę. Niby czystą, ale nie aż tak, żeby białe ciuchy przeżyły kontakt z nią totalnie bez śladu.


19 lipca 2011

Jaaaaaaaaaaaaaaaacie!
Zrobiłam sobie rzęsy (to znaczy zafundowałam sobie przedłużanie) i efekt jest taki, ze chyba odstawię wszelkie mazidła do oczu.

Lubię to!





19 lipca 2011

Dlaczego nie odczuwam aż tak bardzo nieobecności Britty w domu:

Britka była baaaaaaaaaaaaaaaardzo niezależna i rzadko kiedy przebywała ze mną w tym samym pokoju.

Jedyne do czego muszę się przyzwyczaić to fakt, że nie muszę ustawiać planu dnia pod psie spacery :). I że nikt mi nie zadeptuje świeżo umytej jeszcze mokrej podłogi.
Kudły jeszcze wszędzie fruwają, ale i one w końcu znikną, więc drodzy odwiedzający naszą skromną chatynkę - będzie można nareszcie przybywać w ubraniach koloru black. Lub noir jak ktoś woli :)


19 lipca 2011

Wczoraj uśpiliśmy Britkę. 

Podjęliśmy jedyną słuszną decyzję - przez ostatnie dwa dni nie mogła się już podnieść, przykry widok.

Poryczeliśmy się u weterynarza.

Z jednej strony ulga, że już nie cierpi, z drugiej smutno. Spędziłyśmy ze sobą ponad 13 lat, a wspólnie z Rafałem 10. Kawał życia. Wiem, że każdego następnego psa będę do niej porównywać, a ponieważ poprzeczka ustawiona jest bardzo wysoko, chwilowo nie planujemy żadnych zwierzaków w domu. Kiedyś będziemy je mieć na pewno, ale jeszcze nie teraz.

Wczoraj mieliśmy wieczór wspominkowy na temat numerów jakie nam suka wycinała. Trochę tego było :)

Najlepsiejszy pies ever. Bo nasz :)



17 lipca 2011

Przykro patrzeć na niedołężna starość swojego psa.

Trudna pogodzić sie z myślą, że być może trzeba będzie niedługo podjąć decyzję o jej przerwaniu po to tylko, żeby oszczędzić Bricie cierpienia z powodu podeszłego wieku.

Ciężko, przykro, smutno.

A czas okropnie przyspieszył ostatnio.

10 lipca 2011

Nie powinnam mieć snów, bo jak mi się śni, to tylko bardzo dziwnie i bardzo realistycznie.

Dziś jestem zmęczona.... przygotowaniami do porodu.

Dżizus, ledwo żyję! 


9 lipca 2011

6 dni poza domem, zegar dobowy przestawiony totalnie (koncerty do późna, potem jeszcze hulanki przy stole w kuchni, spanie do południa). 

Powrót do rzeczywistości nie jest łatwy. Chodzę jakby mnie ktoś zdzielił w łeb.


6 lipca 2011

Wróciłam z sześciodniowych wakacji. Cztery dni skakałam na Open'erze, poza tym piłam piwo i żubrówkę, leżałam na plaży, jadłam pyszne rzeczy i rozmawiałam.

Jestem szczęśliwa!