Konkurs

30 lipca 2009

Uwaga!

Ogłaszam konkurs z nagrodami!

Należy wytypować dzień (i podać dokładną datę), w którym usiądę na posprzątanym, wyremontowanym do końca balkonie.

Odpowiedzi wykraczające poza granice zdrowego rozsądku (swoje lata już jednak mam) nie będą brane pod uwagę.

Odpowiedzi proszę pozostawiać w komentarzach.

PS. W grudniu nie da się siedzieć na balkonie. Ja niczego nie sugeruję, ale...

Załoga Dżi - odcinek 11 plus takie takie tam spostrzeżenia

29 lipca 2009


Jeśli chodzi o remont, to pojawiła się dziś papa.


Jutro ponoć maja robić wylewkę.


Zmęczona już tym jestem.


A w sprawach pozabalkonowych są nowości i jednocześnie ich nie ma. Dziś byłam w pracy pierwszy dzień po urlopie. Z 280 otrzymanych maili zdążyłam przeczytać trzy czwarte. To jest nowość, biorąc pod uwagę to, czym zajmowałam się przez ostanie cztery tygodnie.

Poza tym Sami-Wiecie-Kto czyli Piknikowy Demotywator demotywuje i ma się świetnie. I to nie jest nowość.

Po roku pracy w firmie ma się"wdrażać w obowiązki". Czy muszę dodawać, że nie podoba nam się to? *)

Będzie rebelia, coś tak czuję.

*) eufemizm

Załoga Dżi - odcinek 9


27 lipca 2009

Prace balkonowo-remonotowe weszły w etap cackania się z pierdółkami - roboty są krótkie, treściwe, a ich efekty potem muszą schnąć cały dzień i całą noc. Przez co nadal nie mam mieszkania.

Dziś zamiast od rana będą dziobać od 17.00.

Zaczynam być nerwowa.

Ponieważ mam klucze od mieszkania sąsiadów pode mną, panowie Gruby Zarządzający i Chudy Wykonujący mogli krytycznym okiem obejrzeć tam ściany. Wyrok: Ich też to czeka co panią.

Jednym słowem: jest sprawiedliwość na tym świecie.

Narzekalnia

26 lipca 2009

Jestem nie w sosie. Z powodu trwającego remontu, oczywiście.

Całe mieszkanie wywalone jest do góry nogami - w przedpokoju stoją meble z kuchni i dużego pokoju plus kwiaty z balkonu, w sypialni suszarka na pranie, przez co trzeba się przeciskać, żeby dostać się do szaf, do łóżka lub do toalety, wrr...

Kto mnie zna wie, że muszę mieć wszystko wszystko równiutko poukładane, bo inaczej nie potrafię się skupić na niczym. No to jestem z deka wkurzona cały weekend.

Poza tym, niestety, w cały mieszkaniu jest po prostu brudno, nie sprzątam, bo od jutro znów się zacznie.

Załoganci, błagam, zasuwajcie jutro dwa razy bardziej.

Nadawała Brittabella Skwaszona.

Załoga Dżi - odcinek 8

24 lipca 2009

Wytwórnia filmowa Brittabella informuje o przerwie w nadawaniu serialu pt. "Załoga Dżi" aż do poniedziałku rano.

Ściany i wylewka schną.

Cdn.

Nudy, panie, dłużyzny….


24 lipca 2009

Zmęczona jestem tym remontem, muszę bardzo wcześnie wstawać, żeby do godziny 8.00 załatwić wszystkie poranne „sprawy” (wyjście z psem, prysznic, zakupy itd.). Zwlekam się z łóżka o 6.30 (tak, wiem, większość ludzi wstaje codziennie o tej porze, ale ja odzwyczaiłam się, bo od sześciu lat pracuję od 13.00, za to do nocy i przez to 6.30 to jest środek nocy.

Wypijam sto kaw i Red Bulle, ale i tak ziewam jak hipopotam.

I siedzę jak kukła przed komputerem przez 10 godzin, bo chłopaki działają w dużym pokoju i w kuchni i nie chcę im przeszkadzać w pracy. Czasem do nich zagadam, ale wolę, żeby ze mną za bardzo nie konwersowali, tylko zajęli się swoimi sprawami.

To nicnierobienie mnie strasznie męczy. Nie mogłabym być taką panią co to tylko leży i pachnie, bo bym chyba z nudów zdechła. Muszę mieć coś do roboty, żeby móc jęczeć, że jestem zarobiona i na nic nie mam czasu.

Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu już się to wszystko skończy. I będę się mogła zająć jakąś pracą (bo koniec urlopu, a do tego będzie trzeba doprowadzić mieszkanie do stanu używalności).

W tym Internecie to nic fajnego nie ma, mówię wam.

Kasztanu, jakiś czeleńdź?


Skazana na blogi


23 lipca 2009

Uwielbiam czytać blogi.

Sama prowadzę cztery. W tworzeniu jednego uczestniczę jako "członek".

Ze względu na remont i zepchnięcie mnie do pokoju z komputerami spędzam w Internecie po 10-12 godzin dziennie. Dziś Załoganci skończyli pracę trochę wcześniej, więc postanowiłam odpocząć od komputera.

Kupiłam sobie "Przekrój" A tam... artykuł pt. "33 blogi warte uwagi". Większość z nich już znałam, ale pozostało parę, o których wcześniej nie słyszałam. Musiałam od razu je "wypróbować"

Jestem skazana na blogi...

Po prostu.

Uwielbiam.

Załoga Dżi - odcinek 7

23 lipca 2009

Wylewka zrobiona, schnie.

Po skończonej pracy Załoganci poprosili o miotłę, dwie szmatki oraz wiadro z wodą i płynem oraz o mopa.

Pozamiatali i umyli podłogę w mieszkaniu oraz na klatce schodowej (całej - od parteru po trzecie piętro, na którym mieszkam), umyli zachlapane okno balkonowe oraz wytarli z kurzu telewizor.

Wypili po dwie kawy, które im własnymi ręcami przygotowałam i poszli działać do sąsiada, który, jak mi wyznali, nie jest zadowolony z tego, że tak długo pracują (tzn. po 16.00). Ja wręcz przeciwnie - im dłużej u mnie siedzą, tym więcej zrobią, więc bardzo jestem z tego zadowolona.

Nie spoufalają się i nadal są grzeczni.

Jutro kładą papę i robią wylewkę nr 2.

A po weekendzie kładą kafle.


Na zdjęciu balkon przed wylewką. Zagadka: Czego balkonowi brakuje?

Załoga Dżi - odcinek 6

22 lipca 2009

Dziś chłopaki zasuwali w upale (skwarze/spiekocie - niepotrzebne skreślić) przez 10 godzin.

Jutro czas na wylewkę.

Czy ktoś mnie wspiera? Czy komuś jest mnie żal?

Kto u mnie kiedyś był wie, że w tym miejscu stała ławka.

Pełny zapis fotograficzny jest
tu.

There's more to come!

Załoga Dżi - odcinek 5

22 lipca 2009 (dawniej E.Wedel)

Niestety, Załoga Dżi (nadal w składzie tylko same miłe i pracowite chłopaki) nie mogła rozpocząć prac bladym świtem z powodu Starego Zarządzającego z Brzuchem. Stary Zarządzający reprezentuje spółdzielnię, a Załoga Dżi jest firmą prywatną i niestety bardzo różnie podchodzą do kwestii, jaką jest praca.

Stary Zarządzający musiał zobaczyć czego chłopaki wczoraj dokonali i wydać dalsze instrukcje.

Zwlókł się na 10.15 dopiero, czyli ponad dwie godziny po ustalonym wczoraj terminie rozpoczęcia łomotu. 3 (słownie trzy) minuty po ósmej Załogant zadzwonił z przeprosinami, że przyjdą dopiero po 10.00, bo są uzależnieni od Starego z Brzuchem.

Po raz kolejny przekonałam się, że nadzieja jest matką głupich i tym razem tym głupim (tą głupią) jestem ja. Myślałam sobie naiwnie, że skoro wczoraj skuli wszystkie kafle, to dziś będzie trochę ciszej. Hm, trochę gucio prawda, bo teraz kują kafle u sąsiada, a u mnie ściany balkonu. Pięknie niesie się dźwięk w stereo po tym naszym zamkniętym podwórku. Sąsiedzi muszą być zachwyceni.

Nie narzekam, bo chłopaki zasuwają aż się kurzy i grzecznie się wysławiają.

Britta nadal ma ich gdzieś i śpi. Dla niej liczy się tylko jeden księciunio, a ten aktualnie przebywa w pracy. Nie ma czym (kucie) i kim (Załoganci) się przejmować.


Załoga Dżi - odcinek 4

21 lipca 2009

Członkowie Załogi Dżi po rzetelnym przepracowaniu ośmiu godzin grzecznie się pożegnali i zapowiedzieli kolejne spotkanie jutro z samego rana.

Członkowie Załogi Dżi znają wyrazy takie jak: proszę, dziękuję, przepraszam, proszę pani.

Członkowie Załogi Dżi nie używają słów uznawanych powszechnie za obelżywe.

Członkowie Załogi Dżi myją ręce po skorzystaniu z toalety.

Nie wzbudzili jednak zainteresowania pani Britty, która cała ich wizytę spędziła w ten oto sposób.


Mężczyźni są z Marsa. Nie wiem czy wszyscy, ale członkowie Załogi Dżi na 150%.

Załoga Dżi - odcinek 3

21 lipca 2009

Odwołuję wszystkie niepochlebne uwagi na temat Załogi Dżi.*

Chłopaki zasuwają we czterech, nie przestają ani na moment.

Roboty prowadzą kompleksowo, równocześnie w środku i na zewnątrz.

*Nie obyło się, niestety, bez ustawienia ich trochę na samym początku, ale od tamtej pory wszystko gra. A raczej stuka i puka.

A balkon wygląda teraz tak:

Zapomniałam

20 lipca 2009

Z tego wszystkiego zapomniałam, że mój blog skończył w sobotę 3 lata.

Wszystkiego dobrego, blogasku, rośnij zdrowo.




A must have

20 lipca 2009


Obsługa klienta

20 lipca 2009

Ja już wiadomo z poprzedniej notki, wczoraj dostałam nowego laptoka.

Zanim go jednak dostałam do łapek, musieliśmy go nabyć. Drogą kupna-sprzedaży. Niezbyt nadającego się do tej roboty Pana Sprzedawcę poprosiliśmy o pomoc w wyborze pomiędzy trzema modelami, które wchodziły w tzw. grę. Na pytanie czym rzeczone modele się różnią, Pan Sprzedawca przeczytał nam dokładnie to, co już wcześniej przeczytaliśmy sami z zamieszczonych obok komputerów etykiet.

Widząc brak satysfakcji na naszych twarzach, Pan Sprzedający wyartykułował jeszcze dwa czy trzy zdania w komputerowym żargonie i dodał, że dwa spośród trzech omawianych modeli mają szmatki.

Później poszło nam już z górki. Wybrałam lapka, który spodobał mi się na samym początku (ma szmatkę!) i przyszło do sfinalizowania zakupu.

Odebraliśmy piękną lekcję na temat: Jak nie obsługiwać klientów, którzy zostawiają trochę kasy i wykazują zainteresowanie dalszymi zakupami.

Notatki z lekcji:

1. Przy obsłudze klienta nie proś klientów, żeby usiedli.
2. Nie pokaż komputera, bo jest w fabrycznie zaklejonym kartonie.
3. Zaprezentuj kartonowe pudełko od zewnątrz, a jak już klient się upiera, że chce zobaczyć co tam jest w środku zaprezentuj na początku szmatkę (śliczna jest, szara taka).
4. Na wszystkie pytania odpowiadaj: Nie.

Tak, wiem mogliśmy tam nie kupować. Ale tylko w tym sklepie był taki komputer, który chciałam mieć.

Nie napiszę jaki to sklep, bo od 1 sierpnia wchłania go firma Komputronik.

A lapek jest cudownościowy. I ta szmatka... Miodzio!

Nareszcie!

20 lipca 2009

Nareszcie nadaję z nowego komputera. Jest taki szybki, że rozwiewa mi grzywę. I ma szmatkę.



Załoga Dżi - odcinek 2

16 lipca 2009

Podczas wczorajszej wizyty Załogi Dżi próbowaliśmy ustalić tzw. konkrety.

Konkrety rozumiemy inaczej niż Załoga Dżi.  

Podczas naszej nieobecności Załoga Dżi będzie dostawać się na balkon z dachu (jak spajdermeni). Mam nadzieję, że sobie krzywdy przy tym nie zrobią.

Oprócz robienia balkonu od nowa, panowie również zaszczycą wnętrze mieszkanka. Z jednej strony OKJP*, bo spędzą tu dużo więcej czasu niż byśmy chcieli, z drugiej - zrobią remont na koszt spółdzielni, a nie nasz.  Ale że na koszt spółdzielni, to spędzą tu dużo więcej czasu niż byśmy chcieli, bo będą to mieli zapewne w dupie. OKJP.

Wniosek: jak cudownie, że nie jesteśmy właścicielami tego mieszkania (remonty na wiele się nie zdadzą, blok powinien zostać zburzony, pole zaorane i ewentualnie można coś tam budować znowu). Blok jest całkiem nowy, a mieszkania w nim były, eufemistycznie rzecz ujmując, drogie.

Poza oknami, które nie mają wentylacji, krzywymi panelami, przeciekającym dachem, balkonem, przez który przesiąka deszczówka i kapie sąsiadom oraz grzybem, wszystko w tym bloku jest OK.

Przynajmniej sąsiadów mam fajnych.

*) okurwajapierdolę, zwrot obawiam się będzie często pojawiał się w związku z Załogą Dżi

Załoga Dżi - odcinek 1

15 lipca 2009

Załoga Dżi w składzie Stary Zarządzający i Młody Wykonujący pojawiła się punktualnie w wyznaczonym miejscu.

Postukawszy, pojęczawszy, ponarzekawszy przez minut równo trzydzieści Młody Stwierdził, że OK, on to zrobi, ale najwcześniej to on może w przyszły wtorek ewentualnie.

Z tego co powiedział Stary Zarządzający wywnioskowałam ze zgrozą, że Młody Wykonujący z kumplami będą przebywać z nami tak mniej więcej do Bożego Narodzenia 2010. A jak się zadomowią to może do Euro 2012. Się zobaczy. Się może ich adoptuje?

W tym miejscu proszę wstawić dowolne, lecz soczyste przekleństwa: #$%*&! bo to są myśli, które biegną właśnie mi przez głowę.

Jestem spokojna, jestem spokojna, jestem spokojna. Zen.

Załoga Dżi

14 lipca 2009

Jutro przychodzą o świcie fachowcy.

Wspierajcie mnie. Gdyż będę twarda jak skała. I dla nich szorstka. Niemiła. Pyskata, ale nie za bardzo.

Dopraszam się wsparcia moralnego.

Co za....

13 lipca 2009

Jeżeli ma odbyć się usuwanie usterki w waszym mieszkaniu, a wykonawcą owego usunięcia mają być fachowcy ze spółdzielni to należy na nich czekać jak zakochana nastolatka na swojego księcia z bajki.

Czyli warować w domu  z nosem rozpłaszczonym na szybie, nigdzie nie wychodzić, bo może się panowie pojawią.

To nic, że od trzech tygodni  mają wasz numer telefonu i umówiliście się, że wcześniej zadzwonią ustalić termin wizyty. Kilkudniowej. 

Otóż dziś panowie bardzo rozczarowani zadzwonili rano do mojego Rafała i oznajmili, że oni oto są pod drzwiami, zwarci, gotowi i weseli, a w domu nikogo nie ma. Jakże mogliśmy im to uczynić...

Mój ukochany w zwięzłych żołnierskich słowach powiedział im, że mają się bujać.

Ostatecznie mili panowie złożą kurtuazyjną wizytę we środę o świtaniu.

A potem jeszcze trzeba będzie po nich posprzątać.

A tak było miło i spokojnie.

Ciiiiiiiiiiiii

12 lipca 2009

Niewiele się dzieje. Wróć! Dzieje się pewnie tyle samo co zwykle, tylko teraz wszystko dzieje się dużo wolniej.

Odpoczywam poprzez wprowadzenie w życie nicnieróbstwa. Zaczynam się w nim wprawiać i jak dojdę do perfekcji to każą mi z nicnieróbstwa zrezygnować. Życie...

W trakcie piątkowych plotek z koleżanką czułowską poznałam nową definicję pojęcia "suka". Jakże różnie rozumiemy to słowo. 

Jest sennie.

Jest fajnie.

Poranek

10 lipca 2009

Nie ma to jak udać się wczesnym rankiem na zakupy. Napchać wózek różnymi różnościami. Odczekać swoje w niekrótkiej kolejce do kasy. A gdy nadejdzie nasza kolej usłyszeć: "Dziś kart płatniczych nie przyjmujemy. Awaria."

Szkoda, że dowiedziałam się dopiero przy kasie.

Ręce opadły mi ze świstem.

Pani kasjerka miała sporo szczęścia - nie zabiłam jej.

Ciekawe czy jeszcze żyje - zero informacji o tym, że karty nie są przyjmowane, a kolejka robiących zakupy była długa, oj długa...

No, ja wiem, że to nie jej wina, ale taką ma funkcję w tej firmie, że robi za zderzak.

Bollywood

9 lipca 2009

Pogoda się skiepściła i powróciła do normy - deszcz i wiatr są przecież tym, do czego jesteśmy przyzwyczajeni, więc proszę nie narzekać.

Robię porządki we wszystkim tym, w czym niekoniecznie trzeba robić porządku już teraz. To, co miało być priorytetem leży sobie radośnie odłogiem. Ech, nie planuj więcej niczego, kobieto.

Ale planowanie jest takie miłe...

Ujeżdżam rower (stacjonarny) i oglądam "07 zgłoś się". I rozmyślam nad nadużyciem obraźliwych epitetów typu  łobuz i drań w tym serialu. Ale pomimo (a może właśnie dzięki nim) tych wulgaryzmów każdy z odcinków jest miodzio.

Z okazji brzydkiej pogody idę usmażyć sobie cycki. Na solarium

Do usłyszenia się z Państwem.

Do trzech razy sztuka

6 lipca 2009

Zakwitł trzeci (ostatni) krzak białych róż.

Na żółto.

Lek najlepszy - Aleksandra kiedy Cię ogarnia chandra.

6 lipca 2009

Poczytałam sobie tu o moim przepięknym imieniu. Strzeżcie się!

A mojego ulubionego zdrobnienia nie podali... :(

Yes, yes, yes!

6 lipca 2009

Tego mi było trzeba - słońca, upału i dużej ilości wolnego czasu.

Nie jestem już taka zmęczona i za dzień, dwa zacznę naprawdę cieszyć się wakacjami. 

Na razie siedzę w cichym mieszkaniu (telewizor mnie męczył, nie potrafiłam się skupić nawet na "Niani"), nadrabiam zaległości blogowe i ogólnie robię nic.

Fajnie jest.

Panowie fachowcy ze spółdzielni na razie milczą jak zaklęci na temat terminu kucia płytek na balkonie - od jutra ma padać, więc sobie nie pokują chyba za bardzo... Szkoda tylko, że nie da się z nimi racjonalnie skomunikować - każdej rozmawiającej z nimi osobie mówią co innego, tak jakby nie spodziewali się, że kontaktujący się z nimi znają się i na ten temat rozmawiają. Takie chłopaki sprytne. 

Wpół drogi

5 lipca 2009

Tak sobie koresponduję z Transoceaniczną Beatką i myślę, że te Stany to  są zdecydowanie za daleko. Nie dałoby się tego Nowego Jorku gdzieś tu bliżej przesunąć w okolice Europy? Wtedy w jakiś weekend byśmy się wpół drogi spotkały na plotki, a tak pozostaje mieć nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. Kiedyś.

Opalanko

4 lipca 2009

Opalałam się na balkonie – na kocu ułożyłam poduszki i kołdry, żeby było mi miękusio (nie mam leżaka).

Poszłam zrobić siku, wracam, a na kocu leży mój pies. Ona też lubi mieć miękusio pod pupą. I też lubi się opalać.

Wakacje w pełni - oprócz opalania, picia piwa, wina czy innego alkoholu przed 15.00, zaczynają mi się mylić dni tygodnia :)

Weekend

4 lipca 2009

Wieści są znad morza, że Agul powoli przemienia się w Murzina i pije drogie piwsko oraz spożywa bardzo drogie ryby. 

Martka przebywa nad tym samym morzem i dobrze się bawi przy dźwiękach. Nie wiem jednak co je i pije.

Ginewra właśnie jest w drodze z Rysiaczkiem na jeziora.

Z okazji wakacji Ruba zmieniła miejsce zamieszkania, a Karolec postanowiła wyjść za mąż. Właśnie dziś.

Ja z okazji wakacji jestem sobie dla odmiany chora. Cały rok nie chorowałam, to teraz sobie pocierpię, mam wolne czy nie?

Czekam na wizytę panów robotników, którzy tak kombinuja i tak kręcą, że Dan Brown mógłby spokojnie nową powieść napisać - węszę w działaniach panów fachowców jakiś spisek. 

Płaszczka

3 lipca 2009

Dżizas, ale niskie dziś ciśnienie. Czuję się jakby mi ktoś wdeptywał głowę w podłogę.

Auć, to boli...

Wakacje wakacje

3 lipca 2009

Tak więc mam już ten wyczekany urlop i jakoś nie mogę się ogarnąć. Przede wszystkim dlatego, że dopiero teraz czuję jaka byłam zmęczona - cały rok ciężkiej pracy uchodzi teraz ze mnie każdym milimetrem kwadratowym skóry. 

Co wieczór rozmyślam o tym, co będę robić następnego dnia i co rano wstaję rozwalcowana bez żadnej chęci na jakąkolwiek aktywność - nieważne czy fizyczną czy umysłową.

Przy okazji boli mnie gardło - co wakacje coś się do mnie przyplątuje. Norma zachowana.

Jak się tak zastanowić to gdybym chciała zrobić to, co odkładałam na czas urlopu, to musiałabym pracować ze 12 godzin na dobę. Tak więc, tego, chyba jednak nie zrobię wszystkiego.

Poza tym gram w Mafię na Facebooku, obrabiam zdjęcia i robię sobie takie o:

Doris też robi i to nawet w nocy. 

No i czytam różne gazety. 

Wakacje są bardzo fajne, wiecie?

Wakacje


2 lipca 2009

Od wczoraj mam urlop.

Ło jessus, ale jestem zmęczona. Ani ręką ani nogą, tylko bym leżała (ewentualnie siedziała) i tępo gapiła się w telewizor. 

Do poniedziałku, mam nadzieję, mi przejdzie.

Dla odmiany idzie burza.