Ingen, dziękuję!


31 lipca 2006
Dziękuję przypadkowi, że trafiłam na blog Ingen. Ingen, dziękuję Ci, że tak go polubiłam! Twój blog, nie przypadek...

Ostatni dzień wolności


31 lipca 2006

I tak, nie wiadomo kiedy, nie wiadomo jak dobijam do miejsca z napisem: "Koniec wolnosci" (dla nie wtajemniczonych i niewtajemniczonych - nie idę odbywać wyroku w zakładzie zamkniętym, po prostu kończy mi się urlop i czas wracać do pracy). Ech... Trochę smutno, ale z drugiej strony bardzo, bardzo się cieszę! Do roboty, leniwcze!
I'm comin' up so you'd better get this party started!

Zwracam honor!


30 lipca 2006

A jednak muszę przeprosić wszystkich parlamentarzystów wznoszących modły o deszcz za to, że tak słabo wierzyłam w to, że oni wierzą, że to ma sens. Wierzą, a jakże i mam na to dowód - wczoraj spadł deszcz! Nawet dosyć ulewny. Nie za długo to trwało, ale ulgę przyniosło. A jaką radosć wzbudziło w obywatelach! Wylegli na balkony obserwować to niecodzienne zjawisko, a byli nawet i tacy (w większosci nieletni), którzy odprawili taniec radosci na placach, parkingach i ulicach. A może dałoby się to, Drodzy Państwo, powtórzyć? Na przykład dzisiaj wieczorem lub też ewentualnie w nocy?

I jeszcze jeden i jeszcze raz...

Sunshine reactivated


29 lipca 2006
A jednak upragniony deszcz na razie nas omija. Szkoda. Może jutro?

Czyżby...?


29 lipca 2006 Czyżby modły sfer rządzących zostały wysłuchane? Nareszcie! Cos te modlitwy zbyt gorące chyba nie były... Tyle już czasu minęło, a tu ledwie kropi i grzmi też nie u nas. A może to byly modlitwy o deszcz dla jakiegos konkretnego obszaru naszej ojczyzny? Z pominięciem Górnego Sląska? Hm... Z moich skromnych informacji wynika, że modlitwy dla miasta stołecznego Warszawy też nie zostały wysłuchane przez Najwyższego. Słaba wiara panowie, słabiutka...




Proszę się nie dopytywać i nie zwracać mi uwagi. Ja o tym wiem doskonale!



27 lipca 2006

W niniejszym blogu nie występuje literka "ś". Nie występuje i już. I koniec. Może kiedys wystąpi, ale teraz nie. Nie, nie przekonujcie mnie, że taka fajna jest. U mnie nie ma dla niej miejsca. Howgh!

Strasne zecy, pana....


27 lipca 2006

Jakis dziwny dzień dzisiaj od rana... Wszystko straszy... A cóż ja biedna takiego uczyniłam? No co? No nic! Wstałam o swicie (tzn. przed ósmą, a mam urlop, więc doceńcie!), wyszłam na poranną przechadzkę z suką mą ukochaną, kupiłam sobie bułeczki na sniadanko i (co mnie podkusiło?!?) gazetkę, żeby ją sobie przy porannej kawce poczytać, żeby wiedzieć co się w swiecie dzieje, żeby nie żyć jak cielę na łące... Po co, pytam, po jaką cholerę ja tę gazetę przywlokłam?
A teraz siedzę i się trzęsę ze strachu i ze wstydu zarazem. Bo otóż: "Unia się zezłosciła" - na Polskę oczywiscie, be Polska, be! "Nasi arcysojusznicy Amerykanie nie zaprosili Polski na międzynarodową konferencję w Rzymie poswięconą kryzysowi w Libanie", ojej, jak przykro... "PiS wyprzedza Platformę" w sondażach, rzecz jasna; jakies matołki-pijoki pobili Marokańczyka za to, że ciemny (hm, chyba nie robili mu testu IQ przed pobiciem?), LPR opowiada się za karą smierci (a co z arbocją w takim razie, panowie?), "87 polskich robotników wysadzono z samolotu na lotnisku w Singapurze za to, że palili papierochy (zgubny nałóg, od dawna trąbią o tym w telewizji i nie tylko). Dobrze nie jest. W miescie moim pani księgowa pewnej spółdzielni mieszkaniowej nad naszym pięknym jeziorem przewalała od kilku lat pieniądze za czynsz wpłacany przez mieszkańców owej spółdzielni. Sezon ogórkowy to się nazywa chyba czy jakos tak. Brak poważnych tematów, więc w mediach same błahostki. Ojć... juz się boję co to będzie po wakacjach, jak nasi parlamentarzysci powrócą z wysp gorących, opaleni, silni, wypoczęci. Co to się będzie działo...

Strasne zecy, pana...

I kto mi to wytłumaczy?

26 lipca 2006

Jak to jest - kiedy jest gorąco, to narzekam, że gorąco. Jak pada deszcz, to chcę słońca, jak swieci słońce - to tu i teraz chcę deszczu, albo jeszcze lepiej sniegu. Jak mam urlop, to chcę do pracy, jak jestem w pracy, to chcę na urlop. Rany, że ja sobie w łeb nie przyłożyłam jeszcze to cud jakis. I wiecie co? Wy też tak macie! Tak samiutko!

- Czesć, co słychać?
- A do dupy to wszystko, mówię ci. Pracę mam, ale muszę siedzieć w biurze 8 godzin, płacą nawet nieźle, ale i tak za mało, mieszkanie mam, ale w kredycie, wiesz, wysokie raty, psa mam, ale wiesz, kurde, szczeka, kota mam, ale wiesz, kurde miauczy...
- Eee, no, ja wiem o czym ty mówisz, ja też tak mam, męża mam, ale chrapie, dziecko mam, ale dziewczynkę, a wolałabym chłopczyka, na wczasach byłam w Egipcie, a wolałabym w Tunezji..
- No. I jak tu żyć, powiedz sama...
- Tragedia, no.


Jesli wiesz co chcę powiedzieć...

Tak bym chciała, a nie mogę...


24 lipca 2006

Panująca od miesiąca temperatura nie pozwala mi, niestety, wypowiedzieć się na żaden z nurtujących mnie tematów. Poza tym siedząc w domu czuję się trochę odcięta od swiata. Nie, na kurę domową to ja się nie nadaję, kochani. Pocieszam się dwoma faktami: po pierwsze - 1 sierpnia wracam do pracy (i będę jęczeć, że chce mieć wolne :D) i po drugie - z początkiem sierpnia upały mają nieco zelżeć (i będę jęczeć, że na dworze jest stanowczo za zimno ;D). Tak więc zaraz po zakończeniu urlopu na pewno cos mnie zainteresuje, da do myslenia, no po prostu wkurzy i na pewno o tym napiszę, a co się będę... Tymczasem siedzę sobie w domu, chodzę po nim w starych ciuchach, rozczochrana, bez makijażu i robię wielkie NIC. Wyczytałam gdzies ostatnio, że jak ktos w czasie urlopu chce robić NIC to powinien. No to robię. Żeby nie bylo, że taka gnusna jestem, to donoszę, że wyprowadzam psa na spacery, podlewam kwiatki na balkonie i czasem sprzątam, choć niezbyt dokładnie, to fakt. Po co o tym piszę? Chyba mam wyrzuty sumienia, że taka leniwa jestem. No i robienie NIC jest okropnie meczące...

Z serii: "Czego robić nie należy...?"


22 lipca 2006
Wychodząc na nocne spotkanie ze znajomymi jak najbardziej należy zamknąć balkon. Nie należy natomiast (nawet przez przypadek) zostawiać na nim psa. Następny dzień zmarnowany - wszędzie dopada mnie to pełne wyrzutu spojrzenie... a i okna całe zapaćkane... ;D

Porfirio, dziękuję!


20 lipca 2006

Niniejszym pragnę podziękować Porfirii, która od kilku dni, zupełnie przypadkiem, poprawia mi humor.
Droga Porfirio, chylę czoła...

Co zrobić z Lordem Trollem, Dziunią i Panią Krysią?



20 lipca 2006

Mój Britulec... i Moje ciacho, bez torby na głowie...

Już zaczynam kombinować, jak przeżyć następny rok w pracy nie siwiejąc, nie dostając z nerwów wrzodów żołądka, a jednak zachowując twarz i w dobre stosunki z osobami, które umownie nazwę Lordem Trollem (wsciekle dociekliwym kolegą z pracy), Dziunią (koleżanką, która do myslenia nie używa głowy i jeszcze się tym chwali) i Pania Krysią Wscibalem nad Wscibale. Dam radę, dam radę, dam radę... Będę miła i stanowcza! Trzymajcie kciuki!

Deszczu, spadnij!


20 lipca 2006

Własnie przeglądam gazety dzisiejsze. Myslałam, że niewiele jest mnie w stanie zaskoczyć. A jednak myliłam się, bo rzeczywistosć ma dla nas jeszcze wiele wiele niespodzianek, o jakich nawet nie snimy! Nie, nie jestem już zdruzgotana tym, że w Polsce można dostać swiadectwo maturalne nawet wtedy, gdy nie zda się matury, ani to, że nie wiem, który pan to Premier, a który Prezydent ( i że chyba mieszkam w jakiejs spółce rodzinnej, a nie w normalnym kraju w Centralnej Europie) - już mi przeszło, już się uspokoiłam, już się nie pienię. Ale to mnie rozbroiło, leżę na podłodzę i ryczę z bezsilnego smiechu!

"W sejmowej kaplicy msza w intencji deszczu. W czwartek przed rozpoczęciem obrad Sejmu, w sejmowej kaplicy zostanie odprawiona msza święta w intencji deszczu, zamówiona przez klub parlamentarny PiS. Ten komunikat odczytał w środę wieczorem sekretarz obrad. Sala zareagowała gromkim śmiechem. Marszałek Sejmu Marek Jurek podkreślił, że "kpina z liturgii razi bardzo wielu posłów na tej sali. Więc proszę o odrobinę kultury" - zaapelował."

Błagam, niech ktos powie, że to żart, że to mi się sni tylko...

Startujemy...


18 lipca 2006

No to zaczynamy... Tak sobie siedzę i myslę, i tak się zastanawiam czasem.. I powiem szczerze, "głowa mała", żeby nadążyć za tym, co się dzieje.
Na szczęscie jest lato i wszystko wydaje się być mniej dziwaczne.