I gromnicę


26 marca 2008

Przed świętami poszliśmy do apteki.

Rafał (do pani magister za ladą): Poproszę coś na przeziębienie.
Pani magister: A będzie pan leżał w łóżku?
Rafał: Będę.
Pani magister: To dam panu coś na pocenie.
Rafał: A może jeszcze coś?
Pani magister: A co panu dolega?
Rafał: Umieram....
Pani magister: To księdza panu trzeba.

Nie umarł.

Czy to ważne jaki to zwierz?

25 marca 2008

Niby o kocie, ale zupełnie przypomina mi pewnego psa, którego bardzo dobrze znam...



Taa...Ktoś próbował kiedyś zmyć psią ślinę z szyby?

Lato w mieście. Moim.

24 marca 2008

Zimno... śnieg pada... A niedługo będzie tak:

Ech, życie...


24 marca 2008

Znów zostałam słomianą wdową. Teoretycznie do soboty, ale w praktyce do niedzieli wieczorem, bo w weekend ja wyjeżdżam do samiutkiego środka naszej ojczyzny.

Taki mam początek wiosny, a co!

Mogło być gorzej...

Romantycznie...


22 marca 2008

Nie, ja się nie skarżę. Właściwie to już się przyzwyczaiłam, że jak nadarza się trochę wolnego, to na pewno któreś z nas padnie na jakieś choróbsko. Tym razem świątecznie dopadło Rafała - od wczoraj leży z gorączką.

Każdy dom ma swoje tradycje. My mamy właśnie taką.

Wszystkiego najlepszego! Jedzcie, pijcie, odpoczywajcie!

Stany, Stany....


20 marca 2008
W studiu telewizyjnym siedzi zaproszona do programu lesbijka. Wyznaje prowadzącemu, publiczności oraz telewidzom, że wyszła za mąż za geja, który podczas ich pierwszego spotkania był przebrany za kobietę. Kiedy wyszło na jaw, że jest mężczyzną, spotykali się nadal, a ona zakochała się w jego osobowości. Postanowili się pobrać, a on obiecał jej, że nigdy jej nie zdradzi. Mieli udane życie seksualne z wykorzystaniem sztucznego penisa na pasku. Po jakimś czasie zaczęła jednak podejrzewać, że jej mąż sypia (czytaj: uprawia seks) z sąsiadem.

W studiu pojawia się sąsiad wrzeszczący, że tak, to prawda, sypia z jej mężem. Ona, wściekła, próbuje go stłuc, ale nie udaje jej się to, bo do akcji wkraczają rośli ochroniarze. Ona rzuca pytanie: "Co ty masz takiego, czego nie mam ja?"
Sąsiad rozpina koszulę i seksownie (?) wywija damską piersią. Prawdziwą. Jedną. Lewą.

Do studia wpada małżonek lesbijki i czule całuje opiersionego sąsiada.

Do studia wpada były kochanek męża i czule go całuje, po czym skuwa swój nadgarstek i nadgarstek małżonka kajdankami.

Lesbijska żona jest wściekła i żąda rozwodu. Mąż prosi ją, żeby tego nie robiła i obiecuje dla ratowania małżeństwa poddać się operacji zmiany płci.
Ona na to przystaje, ale były kochanek męża nie chce rozkuć kajdanek.

Film science fiction? Awangardowa sztuka teatralna napisana pod wpływem LSD?

Nie, Jerry Springer Show.

Kto lubi surrealistyczne przedstawienia powinien włączyć Zone Club o 22.00.

W Stanach wszystko jest możliwe...

Ech...


19 marca 2008

Prezydent wszystkich (?) Polaków dokonał występu z podkładem muzycznym i filipińską*) flagą. Było o tym co zwykle - o złych Niemcach i złych pedałach.

Idę po berecik... może zrozumiem o co chodzi.

*)W komentarzu zostałam pouczona, że flaga była indonezyjska, a nie filipińska. Co nie zmienia faktu, że na pewno nie była polska.

A jak to jest wam?


16 marca 2008

Tak sobie ostatnio rozmyślałam (bo ja tak mam, że rozmyślam i sprawia mi to przyjemność - powinnam była zostać filozofem chyba) o tym, jak to było kiedy zdawałam maturę. Natchnęła mnie do tego młodzież maturalna, z którą mam kontakt i tak się zastanawiałam jaka byłam wtedy, kiedy, jak mi się wydawało, wszystko sie kończyło (szkoła) i wszystko się jednocześnie zaczynało (dorosłe życie?).
Doszłam do jednego wniosku, że wtedy, wszystko jakoś chyba bardziej mnie cieszyło - potrafiłam oddać się czemuś absolutnie i zupełnie, a teraz cokolwiek, nawet nie wiem jak przyjemnego by się zdarzyło, zawsze gdzieś z tyłu głowy dochodzi mnie cichutki głosik przypominający o rzeczywistości - nie jedz tyle - będziesz gruba, nie pij tyle - głowa będzie cię bolała, nie czytaj do rana - będziesz miała wory pod oczami, nie ryj w Internecie - nie zdążysz się na jutro przygotować, nie tkwij w wannie aż do rozpuszczenia - prąd kosztuje...

Najpierw poczułam smutek i gorycz, że tak jakoś nie można się cieszyć bez konsekwencji, ale po jakimś czasie postanowiłam zadbać trochę o siebie i poprawić sobie humor i spróbować cieszyć się nawet maleńkimi rzeczami tak, jak udawalo mi się to kiedyś.

To tyle z przemyśleń w Niedzielę Palmową.

Jakaś chyba nie taka jestem


1 marca 2008

No, jakaś chyba jestem nie taka jak trzeba, bo wcale nie ryczałam ze śmiechu na "Lejdis". Śmiałam się wyłącznie w momentach, kiedy na ekranie pojawiali się faceci.

No i doszłam do wniosku, że:
1. nie mam poczucia humoru
2. panie grały słabo i nie przekonały mnie, że ich kwestie były zabawne
3. to nie była komedia (wcale nieśmieszny był dla mnie wątek, w którym jedna z bohaterek stara się o dziecko, nie może zajść w ciążę, a potem okazuje się, że muszą jej usunąć jajnik - mało komediowe jak dla mnie, ale może jestem jakaś dziwna)
4. jestem bardziej pyskata od bohaterek filmu

Pewni bardzo młodzi faceci, których znam osobiście, wyrazili opinię, że bohaterki filmu były wulgarne.
Ha, mało jeszcze przeżyli i nie widzieli, tudzież nie słyszeli kobiet w okolicy trzydziestki w połączeniu z dużą ilością wina.

Nie powiem, że "Lejdis" mi się nie podobał. Ale na kolana mnie nie rzucił.