31 stycznia 2011

Dzień pierwszy po urlopie za mną. Nie było łatwo, ale dałam radę.

Kasztanu obliczył, że od przerwy wielkanocnej dzieli nas dwanaście tygodni. Dwanaście tygodni brzmi trochę lepiej niż prawie trzy miesiące. 

Wydarzenia w Egipcie napawają mnie niepokojem. Nawet nie same zamieszki na ulicach, ale fakt, że odłączono ich tak łatwo od internetu. Czyli odcięto od świata. Rach ciach i po wszystkim. Pstryk.
30 stycznia 2011

Słoneczna pogoda za oknem sprawiła, że się rozmarzyłam. O wakacjach. Takich upalnych, że człowiek się ruszać nie może. Leniwych. Z truskawkami i czereśniami. 

I zmusiła mnie (ta dzisiejsza pogoda) do obliczeń. Wynik nie jest zbyt optymistyczny - do początku lipca zostało pięć miesięcy. 


29 stycznia 2011

Próbuję się zorganizować.

To znaczy wydaje mi się, że jestem zorganizowana nie najgorzej, ale chciałabym mieć wszystko bardziej pod kontrolą. Pewnie uda mi się to przez tydzień. No, może dziesięć dni. A potem wszystko wróci do normy.

Zanotowałam sobie różne ważne rzeczy i notatki te mają mi ułatwić życie. 

Żebym tylko do nich zaglądała...
26 stycznia 2011

Myślałam, że nigdy tego nie powiem - Firefox ssie.

Przekombinowali chłopaki chyba. 
26 stycznia 2011

Zosie Samosie cierpią następnego dnia po złożeniu żeliwnego kutego łóżka na zakwasy. Jest to w pełni zrozumiałe i nie mam do nikogo pretensji.



Tylko dlaczego boli mnie gardło?

Auć.
25 stycznia 2011

Ha! Wstawiłam notkę o czekaniu na kuriera i... przyjechał kurier :)
25 stycznia 2011

Dzisiejszy dzień upływa mi na oczekiwaniu. Na kuriera.

Jedzie do mnie aż ze Szczecina, więc nie ma stuprocentowej pewności, że to właśnie dziś się zobaczymy.  No, ale czekam, bo 'towar powinien być u mnie dziś' parafrazując słowa sprzedawcy.

Zauważyłam, że ostatnio większość dużych zakupów robię przez internet. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że tak trudno umówić się z kurierem kiedy ten może zastać mnie w domu. Mają chłopaki nosa, zawsze chcą mi coś zostawić właśnie wtedy, kiedy jestem w pracy.

Poprzednim razem grzecznie zaproponowałam, żeby podjechał do mnie do fabryki (był jedną ulicę dalej), ale niestety stwierdził, że 'to nie jego rejon'. Po czym zadał mi pytanie o której będę w domu. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że ok. 18.00, na co usłyszałam 'no, nie, tak długo to ja jeździł nie będę!' Trochę mu się rzuciłam do gardła przez telefon i spokorniał, ale żeby przesyłkę odebrać musiałam zwolnić się z pracy.

Na szczęście dziś zwalnianie się z pracy mi nie grozi, bo mam urlop.

Jak ja nie lubię czekać na kuriera!
24 stycznia 2011

Siedząc urlopowo w domu przekonałam się, że bez względu na to ile kanałów oferuje 'dostarczyciel' telewizji kablowej i bez względu na porę - nie ma nic ciekawego, co warto byłoby obejrzeć.

W internecie też nic nie ma.

Idę umyć podłogę w sypialni.
24 stycznia 2011

Wolny czas poświęcam na odpoczynek, ładowanie baterii przed nachodzącym drugim semestrem oraz ogarnianie domostwa.

Nie narzekam, jest mi dobrze.

23 stycznia 2011

Po grzecznie spędzonym w domu wieczorze, wprowadzeniu do organizmu 0,33 litra piwa dziś dosłownie łeb mi pęka jak po całonocnej imprezie.

Nie ma na tym świecie sprawiedliwości!


17 stycznia 2011

Zima zniknęła. Ale ponoć planuje powrót. Raczej mi to wisi.

W telewizji dużo o tym, że Ruscy znów nam dali w twarz, tym razem Makiem. No to nie oglądam telewizji, wzięłam na przeczekanie.

Poza tym za dwa dni zaczynam urlop, a co!

A macie może tak, że wydaje wam się, że kogoś dobrze znacie i że nic was już nie zaskoczy i nadchodzi taki dzień, że wywija taki numer, że zostajecie z otwartą gębą, bo nijak tego się skomentować nie da? Bo mi się takie coś przydarzyło i do dzisiaj się otrząsnąć nie mogę. Stara jestem a naiwna jak dziecko i ludziom ufam i wierzę. A wychodzi na to, że trzeba się w życiu kierować "zasadą ograniczonego zaufania".

Rzekłam.

3 stycznia 2010

Długie przerwy w pracy skutkują ogólnym niechceniem w pierwszy dzień pracy zaraz po ich zakończeniu.
Na szczęście mam to już za sobą, a przede mnie kolejne pracowite dni.

 
A za trzy tygodnie znów urlop.