Pięknie

24 kwietnia 2010

Pięknie się zrobiło - ciepło i słonecznie. Uwielbiam, uwielbiam wiosnę!

Poza tym naród po cichu zapomina o żałobie, świat kręci się, jak kręcił się przedtem. Tylko patrzeć wybuchu nienawiści, złośliwości i pomówień podczas kampanii prezydenckiej, która już tuż tuż.

Oprócz tego każdy najlepiej wie co tak naprawdę stało się na pokładzie prezydenckiego tupolewa. Otóż:
  • podłożono trzy bomby, które (dokładnie widać na filmie) wybuchły zaraz po starcie
  • lub: Rosjanie rozpylili najpierw mgłę, żeby samolot się rozbił, a potem pył wulkaniczny, żeby Obama nie mógł dolecieć na pogrzeb
  • albo: pilot tupolewa był terrorystą (bo miał rodzinę w Rosji) i specjalnie rozwalił samolot.
Ilu obywateli tyle teorii. Aż trudno nadążyć ze słuchaniem, na analizę nie starcza już zupełnie czasu. I ochoty.

W pracy mój szef ma różne pomysły, które z życzliwym uśmiechem akceptujemy myśląc swoje, bowiem, wiadomo, że jak szef ma pomysł, to nic go od jego zrealizowania nie odwiedzie. Ani nikt. Każdy, nawet delikatny przejaw stanięcia okoniem karany jest kolejnym zadaniem wykonania tabelki. W Exelu. Kolumn przynajmniej sto pięćdziesiąt tysięcy miliardów.

Od środy robię więc tabelkę.

Wiosna

21 kwietnia 2010

Wiosna się gdzieś zawieruszyła.

6 stopni i deszcz, to nie jest pogoda, która kojarzy mi się z 21 kwietnia.

Po dziewięciu

19 kwietnia 2010

Po dziewięciu bardzo trudnych dniach (smutnych, ciemnych, dołujących) chce mi się krzyczeć, tańczyć i wódkę* pić.

O, tak bym poskakała:


*wódka jest tu jedynie symbolem, raczej uderzyłabym w piwo

Dziś

19 kwietnia 2010



Dziś nasi pracownicy na obiad jedli tort czekoladowy.

Ja nie jadłam, gdyż chudnę sobie właśnie, a w czasie chudnięcia tort nie jest wskazany. Tak mówią.

Relacje

17 kwietnia 2010

Relacje z uroczystości pogrzebowych - ryją psychikę.

Filmy proponowane przez TV (wyjątkowo dobre) - ryją psychikę.

Radio - ryje psychikę.

Dziewięć dni żałoby narodowej to zdecydowanie za dużo do zniesienia.

Czuję się

17 kwietnia 2010


Czuję się tak, jakby to rzeczywiście był 507. odcinek.

Omlet

17 kwietnia 2010


Omlet z pomidorami na śniadanie. Tak wyglądał 10 minut temu. Już go nie ma...

Telewizja

15 kwietnia 2010

Telewizja i radio doprowadzają mnie do stanu porównywalnego z depresją. Od wczoraj omijam telewizor szerokim łukiem, udaję, że go nie ma. Nie dam się wciągnąć w czarną dziurę rozpaczy.

Łzy publicznie leją się strumieniami.

Szkoda mi tych rodzin, które nie mają szansy na żałobę.

A w niedzielę Kraków będzie świadkiem niewiarygodnego.

W zaistniałej sytuacji naród znów się podzielił i zaczęły się pyskówki.

Czyli norma.

Na szczęście

14 kwietnia 2010

Na szczęście mam dużo pracy, bo ciężko byłoby mi przeżyć ten tydzień. Kursanci starają się tematu sobotniej katastrofy i żałoby nie poruszać, oni też chcą oderwać się choć na chwilę od tego tematu.

W trosce o własne zdrowie psychiczne telewizor i radio włączam na bardzo krótko.

Wpisów na forach już nie czytam - trolle mają na nich używanie.

Poza tym zapadają decyzje i pojawiają się pomysły, które nazwę ogólnie przesadą.

Polityka...

Dziś

10 kwietnia 2010

Dziś historia zachichotała.

Bez względu na polityczne sympatie i antypatie - jestem w szoku.

Obłęd.

Nie mogę uwierzyć.

No i zostałam


9 kwietnia 2010

No i zostałam słomiana.

Na razie napawam się samotnością i tym, że mogę się nieco zdezorganizować. Poza tym mam plany na weekend, których na pewno nie zrealizuję. Jakże miło jest mieć jednak plany, marzenia... Więc je mam.

A weekend nie zaskakuje - zimno i deszcz.

:(

8 kwietnia 2010

Punk's not dead, ah?

Ech...

Dziś spędziłam


8 kwietnia 2010

Dziś spędziłam w pracy ponad dwie i pół godziny na słabo zorganizowanym spotkaniu prowadzonym przez osoby, które nie potrafiły rzeczowo odpowiedzieć na zadawane im pytania. Gubiły się, zmieniały zdanie i ustalały szczegóły podczas zebrania (szczegóły te miały być przez nie fachowo opracowane wcześniej i nam jedynie zaprezentowane).

Poza tym dość nachalnie reklamowano nam pewien produkt i bardzo mocno zachęcano nas do jego zakupu. Wzbudziło to moją czujność i totalnie do produktu zniechęciło. Ten sposób sprzedaży absolutnie do mnie, jako do potencjalnego nabywcy, nie dociera.

A poza tym wiosna, słońce, drzewa zaczynają się zielenić.

A od jutra będę słomiana.

A, zapomniałam

6 kwietnia 2010

A, zapomniałam napisać, że w wielkanocnej zabawie w stukanie się pisankami (jakkolwiek to brzmi) wygrałam ja!

Pierwszy raz w życiu! Tak rąbnęłam swoim jajkiem w jajko Rafała, że mu pękło.

A poza tym ONE już tu są.

Dziś mam dzień

6 kwietnia 2010

Dziś mam dzień z serii czego dotknę to przewrócę, gdzie polezę to się potknę. Wkurza mnie to okrutnie.

Święta były fantastyczne, lany poniedziałek był lany głównie z nieba, zimny i bury, leniwy i spokojny. Poszliśmy (nieprawda - pojechaliśmy) do kina na Alicję Tima Burtona. Film podobał mi się bardzo, no, ale moja ocena jest nieobiektywna, bo podobają mi się wszystkie jego filmy.

Piątkowy poranek


2 kwietnia 2010

Piątkowy poranek rozpoczęłam od zebrania sił i wyprawy po zakupy. W sklepach tłumy, ale to oczywiste, nawet się bardzo widząc je nie przejęłam. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do mojego ulubionego supermarketu po sąsiedzku.

Ciekawi mnie jednak jedna rzecz - dlaczego osoby czyszczące podłogi takimi ogromnymi buczącymi maszynami muszą robić to akurat wtedy, kiedy w sklepie jest największy tłum? Miła pani wyposażona w czerwona machinę nawet przegoniła mnie spod cebuli. Ej, no, kurde, nie podoba mi się to. Spytałam panią czy już muszę się odsunąć czy może mogę wybrać sobie cebulę w ilości jaka mi się spodoba i dopiero się zmyć czy muszę spadać już zaraz. Pozwoliła wybrać. Kochana.

W drodze powrotnej dopadł mnie deszcz ze śniegiem. Deszcz. Ze ŚNIEGIEM. Deszcz ze śniegiem, ratunku, ja nie chcę, proszę, proszę, nieeeeeeeeeeeeee!

To ja spadam do kuchni. I do mopa.

Hm

1 kwietnia 2010

Hm, Beata dała mi znać (dziękuję!), że w moim poprzednim szablonie nie działa funkcja dodawania komentarzy.

No, to znów zmieniłam szablon.

Świat jest fajny


1 kwietnia 2010

Świat jest fajny i ma poczucie humoru.

Od poniedziałku pilnujemy z Rafałem tego, co jemy, żeby trochę schudnąć.

Wczoraj Rafał dostał prezent od swojego pacjenta.

Ptasie mleczko. Całe dwa kilogramy.