31 października 2010

Wczoraj postanowiliśmy uczcić to okropne komercyjne satanistyczne święto Helołin i zapodaliśmy sobie dwa filmy typu horror.

Jeżu słodki, co za dzieła, co za dzieła! Krew z ketchupu, flaki, zombiaki i kościotrupy w hełmach. No i oczywiście piła łańcuchowa. Niezapomniane przeżycia podlane wódką i winem. I naszymi komentarzami.

Fajny wieczór, a łeb to myślałam, że mi rano pęknie.


31 października 2010

No i nie piszę już tu prawie wcale. Nie wiem dlaczego , jakoś tak wyszło. Nie dlatego, że nic się nie dzieje, bo dzieje się naprawdę sporo, ale nie mogę się zebrać, żeby coś napisać.

 
Tak czy inaczej, obiecałam sobie, że to się zmieni i że postaram się pisać coś od czasu do czasu.
17 października 2010

Spotkania plotkarskie przy winie, w których udział brać mogą jedynie dziewczyny są FAJNE. Nawet bardzo.

Zasadniczo i pobieżnie omówiłyśmy wszystko. Wszyściusieńko.

Dziś oddaję się umiarkowanemu lenistwu połączonemu z pracami domowymi.

No i zostało mi półtorej butelki wina z wczoraj, bo niewłaściwie oszacowałam ilość potrzebnego alkoholu. Wróć. Ja oszacowałam dobrze, ale panna Zofia zapadła na katar i jej matka nie brała udziału w degustacji win, a Martka poleciała pić wódkę z chłopakami, więc na koniec odmówiła kolejnej lampy (tak lampy nie lampki, mam gigantyczne kieliszki) wina.

A ja zasnęłam w objęciach Tekturowego, który zjawił się ni z tego ni z owego w okolicach godziny 21.30.
16 października 2010

Kurde, ale rano zimno jest, co? Niezbyt mi się to podoba, ale nie narzekam za bardzo.

W pracy powróciłam do "regularności" - pracuję w przewidywalnych godzinach i wracam do domu ciemną nocą. Też nie narzekam za bardzo.

A w soboty dorabiam sobie "na boku". Czyli w domu. I to mnie cieszy. Więc tym bardziej nie narzekam.


3 października 2010

I kolejny tydzień za mną.

Najpierw byłam chora ze zmęczenia. Odżywiłam się, odespałam i wróciłam do żywych.

Poza tym pracowałam, pracowałam i pracowałam.

To tyle o moim interesującym życiu.