A jak to jest wam?


16 marca 2008

Tak sobie ostatnio rozmyślałam (bo ja tak mam, że rozmyślam i sprawia mi to przyjemność - powinnam była zostać filozofem chyba) o tym, jak to było kiedy zdawałam maturę. Natchnęła mnie do tego młodzież maturalna, z którą mam kontakt i tak się zastanawiałam jaka byłam wtedy, kiedy, jak mi się wydawało, wszystko sie kończyło (szkoła) i wszystko się jednocześnie zaczynało (dorosłe życie?).
Doszłam do jednego wniosku, że wtedy, wszystko jakoś chyba bardziej mnie cieszyło - potrafiłam oddać się czemuś absolutnie i zupełnie, a teraz cokolwiek, nawet nie wiem jak przyjemnego by się zdarzyło, zawsze gdzieś z tyłu głowy dochodzi mnie cichutki głosik przypominający o rzeczywistości - nie jedz tyle - będziesz gruba, nie pij tyle - głowa będzie cię bolała, nie czytaj do rana - będziesz miała wory pod oczami, nie ryj w Internecie - nie zdążysz się na jutro przygotować, nie tkwij w wannie aż do rozpuszczenia - prąd kosztuje...

Najpierw poczułam smutek i gorycz, że tak jakoś nie można się cieszyć bez konsekwencji, ale po jakimś czasie postanowiłam zadbać trochę o siebie i poprawić sobie humor i spróbować cieszyć się nawet maleńkimi rzeczami tak, jak udawalo mi się to kiedyś.

To tyle z przemyśleń w Niedzielę Palmową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.