Yes, yes, yes!

6 lipca 2009

Tego mi było trzeba - słońca, upału i dużej ilości wolnego czasu.

Nie jestem już taka zmęczona i za dzień, dwa zacznę naprawdę cieszyć się wakacjami. 

Na razie siedzę w cichym mieszkaniu (telewizor mnie męczył, nie potrafiłam się skupić nawet na "Niani"), nadrabiam zaległości blogowe i ogólnie robię nic.

Fajnie jest.

Panowie fachowcy ze spółdzielni na razie milczą jak zaklęci na temat terminu kucia płytek na balkonie - od jutra ma padać, więc sobie nie pokują chyba za bardzo... Szkoda tylko, że nie da się z nimi racjonalnie skomunikować - każdej rozmawiającej z nimi osobie mówią co innego, tak jakby nie spodziewali się, że kontaktujący się z nimi znają się i na ten temat rozmawiają. Takie chłopaki sprytne. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.