28 lipca 2011

Tak się do deszczu przyzwyczaiłam, że jak nie pada to czuję się nieswojo.

Taki sarkazm z mojej strony.

Spędziłam miłe przed i wczesne popołudnie z młodymi matkami i ich pociechami. Mała Patrycja  cały czas się śmiała, a trochę starsza Zosia nieustannie komentowała rzeczywistość. Wszystko byłoby przepięknie gdyby nie nadciągające ciemne chmury, które ostatecznie przegnały nas znad jeziora.

Poza tym martwię się o moje balkonowe pomidory - deszcz nie daje im szansy na zarumienienie się. Pociesza mnie jedynie fakt, że w poniedziałek wracam do pracy, więc na pewno wróci upalne lato. I wtedy może tomaty dojrzeją.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.