Zażalenie

1 września 2008

Kiedy wchodzę do sklepu z butami, w którym ceny zaczynają się od dwóch stów to:

1. chcę być fachowo obsłużona, a nie napadnięta przed dwie sprzedawczynie i ich menadżerkę

2. na moją uwagę, że pasek jest za luźny nie chcę rady od menadżerki, żebym z tym do szewca poszła

3. jak mówię, że mam obawy, że mnie buty obetrą nie chcę, żeby menadżerka wciskała mi kolejno: spray do butów, naklejki na pięty oraz wkładki żelowe.

Za dwie stówy chcę kupić ładne i wygodne buty. I już.

Pewnie za dużo wymagam, a dwie stówy to nie suma, za którą mogę wymagać jakości. Na szczęście mam wybór i w najbliższym czasie do tego sklepu (z długą tradycją i znaną nazwą) po prostu nie pójdę.

To mówiłam ja: Ola. Tak mi dopomóż Bóg.

2 komentarze:

  1. Ja też. Chociaż buty za dwie stówy kiedyś oglądałem i skończyło się na butach za 80. Jak nie widać różnicy, to po co przepłacać? ;)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Przy tego typu historiach zawsze mi się przypomina, jak mój przyszywany wujek pojechał ze swoim całkiem nowym volvo do ASO z pretensją, że ciągle coś nawala. Na co pan mechanik powiedział mu "No co pan chce, przecież to ten najtańszy model!"
    Trudno przecież wymagać od najtańszego modelu volvo, żeby działał, jak należy.

    OdpowiedzUsuń

A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.