16 lutego 2009
Ciężki poranek - musiałam poinformować kilka osób o tym co się stało, sama nie bardzo wiedząc co tak naprawdę było przyczyną tego, że odszedł. Dobrze mi szło podczas rozmów, do dupy po nich. Na szczęście wszystko załatwiałam z domu przez telefon. Mazałam się w towarzystwie psa.
Do pracy wybierałam się jak sójka za morze - trudno trzęsącymi się rękami namalować sobie twarz. Szczególnie trudno kiedy jest wciąż mokra.
W pracy po rozmowie z szefem i Moniką spłynął na mnie... spokój. Nie, nie pogodziłam się z jego śmiercią, ale jestem spokojna. Jego rodzice nas uspokoili.
Niewiele o nim wiedzieliśmy. A on od dawna zdawał sobie sprawę, że albo będzie żył powoli i niemal ascetycznie albo niedługo odejdzie. Wybrał tę drugą opcję.
Świat kręci się dalej.
W czwartek jego ostatnia wycieczka.
Ech... szkoda słów...
Ciężki poranek - musiałam poinformować kilka osób o tym co się stało, sama nie bardzo wiedząc co tak naprawdę było przyczyną tego, że odszedł. Dobrze mi szło podczas rozmów, do dupy po nich. Na szczęście wszystko załatwiałam z domu przez telefon. Mazałam się w towarzystwie psa.
Do pracy wybierałam się jak sójka za morze - trudno trzęsącymi się rękami namalować sobie twarz. Szczególnie trudno kiedy jest wciąż mokra.
W pracy po rozmowie z szefem i Moniką spłynął na mnie... spokój. Nie, nie pogodziłam się z jego śmiercią, ale jestem spokojna. Jego rodzice nas uspokoili.
Niewiele o nim wiedzieliśmy. A on od dawna zdawał sobie sprawę, że albo będzie żył powoli i niemal ascetycznie albo niedługo odejdzie. Wybrał tę drugą opcję.
Świat kręci się dalej.
W czwartek jego ostatnia wycieczka.
Ech... szkoda słów...
zarąbisty miał wybór: albo żyć dobrze ale krótko, albo po cichu, ale dłużej.
OdpowiedzUsuńnic, tylko współczuć. albo podziwiać za odwagę.
Ech...
OdpowiedzUsuń