Upał

26 maja 2009

Tak jak w tytule - było dziś gorąco, z tej okazji urządziłyśmy w pracy dzień spódnicy. Kto nie miał na sobie kiecki, nie był w naszej bandzie. Sooooorry, nie? Moja spódnica ma wielkie kieszenie, które pomieszczą bułkę z serem, jabłko, gumę do skakania i skakankę. Gretek mówi, że i napój by tam wszedł. Był konkurs na to, jak nam się spódnice kręcą. Moja najlepiej. Agula - wcale.

Potem chciałyśmy przed biurem opalać nogi i/lub grać w babinktona. Tak, w babinktona właśnie. Badminton jest dla miętusów.

Z okazji upału oraz nadchodzącego załamania pogody dopadła nas sraczka słowna oraz zidiocenie dokumentne.

To tyle z wesołych informacji.

Demotywator pracowy działa i ma się nieźle. Spisuje wszystko. Nie jest dobrze, na razie cierpliwie czekamy na rozwój wypadków. Odbyłam telefoniczną popracową konferencję z Agulem. Całe 57 minut wiszenia na telefonie.

Niech ktoś zrobi tak, żeby się prognoza pogody jednak nie sprawdziła, OK?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.