22 czerwca 2009
Ni z gruchy ni z pietruchy nastał październik. Jak mówi Gretek, może to i dobrze, bo te upały takie męczące były i na długaśnym urlopie człowiek się wynudził jak mops. Takie nas się żarty trzymają. Ze zmęczenia.
Czy Państwo uwierzą, że mam w szafie trzy pary jeszcze nienoszonych japonek, gdyż pogoda na nie jeszcze nie była tego roku sprzyjająca? I nie jest to żart, niestety.
Kupię sobie kaloszki. Najlepiej w kwiatki lub też w szkocką kratkę, bo takie mi się podobają najbardziej i na lato będą w sam raz.
W pracy jestem na etapie biegnięcia z wywieszonym ozorem. Zamiast delikatnego wyhamowania czerwiec zafundował nam turbo przyśpieszenie.
No i gadam jak najęta z kandydatami. Szału ni ma. Niestety. Ale nie porzucam nadziei.
Temperatura: 13°C; do urlopu niecałe 9 dni.
A nie zapomnij o pelerynce przeciwdeszczowej pod kolor kaloszkow:) Ja tez jestem z krainy deszczowcow:)))
OdpowiedzUsuńO, tak, pelerynkę też sobie kupię! Taką jak miał Miś Paddington :)
OdpowiedzUsuń