Się dzieje


19 listopada 2009

Otóż chciałam donieść, że w sobotę byłam na imprezie. Nieprawdopodobne - niby porządny dom, niby kulturalni ludzie, a wróciłam mocno posiniaczona. I napojona wódką. I upojona.

Cheesy listening chyba się udał, bo w programie imprezy było tańczenie Macareny na siedząco oraz pokazy wyzgierności czyli kto potrafi wsadzić duży palec u nogi do gęby. Swojej.

Oprócz tego spędzam dnie na wcielanie się w terapeutę czyli wsłuchiwanie się w problemy zawodowe podwładnych i pocieszanie, że świat nie jest taki zły i że dadzą radę. Strasznie to ryje beret, niestety i wieczorami jestem zdechła.

Poskromiłam też nieposkromione dotąd sześciolatki.

Padam na pysk.

Aha, na wyraźna prośbę niektórych czytelników ropoczynam odliczanie do przerwy świątecznej.

Otóż pozostało jeszcze: 33 dni.

1 komentarz:

  1. 'Strasznie to ryje beret' - widzę, że w swojej stylistyce wzorujesz się na wieszczu polskiej muzyki dance. I słusznie!

    OdpowiedzUsuń

A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.