Sobota obfitowała

1 lutego 2010

Sobota obfitowała w wydarzenia.

Najpierw byliśmy w pracy.



W pracy Gretek z moją niewielką pomocą w wielkiej tajemnicy przed Martką (grzecznie wyprosiłam ją z pokoju, bo nie chciała wyjść) zapakowała prezenty urodzinowe.

Każdy prezent zapakowaliśmy osobno, bo wpadliśmy na pomysł, żeby wręczenie rozpocząć od najmniej fajowego. Martka ma oczy w mokrym miejscu, więc byliśmy na 100% pewni, że się wzruszy i popłacze. Zakłady szły tylko o to przy którym prezencie. Nie powiem, że nas nie zakoczyła - pękła dopiero przy ostatnim - największym.

Po zapakowaniu prezentów robiłyśmy z Gretkiem za trenerów. Było bardzo wesoło i z pierwszych doniesień wiem, że uczestnicy są zadowoleni.

No, a potem tośmy już poszli do naszej ulubionej knajpy z jedzeniem, której już chyba tam nie będzie, bo została sprzedana.


Oto Martka już po wręczeniu prezentów - zaniemówiła na całe 15 minut. Napawaliśmy się ciszą....


A tu Martka w koronie z kabla od DVD pięknie owiniętego wstążeczką. Prze ze mnie.



Jedliśmy i piliśmy.


I oddawaliśmy się wprawkom w sztuce fotografowania.

A Martka dostała od nas mały odtwarzacz DVD i cztery filmy. I rzeczony kabel.

DVD działa, a Martka ogląda prezenty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.