13 czerwca 2011

Psie ucho zostało dziś poddane mini zabiegowi u weterynarza. Nic poważnego, ale znieczulenie trzeba było dać.

Leży teraz bidula rozkraczona jak żaba (głupi jaś nie przestał jeszcze działać) i się żali.



Musiałam ją wnieść na trzecie piętro - łatwo nie było, ale cóż to dla mnie.

Z wiadomości ważnych - pies się obraziła i ze mną nie gada. Nie wie, że przed nami jeszcze co najmniej trzy wizyty u miłego pana doktora.


Dziś ma dietę (Britta, nie doktor), ale jutro przekupię ją czymś dobrym. Może się 'od-obrazi'?


A 210 złotych fruuuuuu i wyfrunęło mi z portfela.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.