
Rano wybieram się do pracy. Biegam po mieszkaniu jak oparzona, bo czasu mam niewiele, a sporo rzeczy do zrobienia. W takie poranki oczywiscie wszystko leci mi z rąk. Umyłam się. Pomalowałam. Włos gładko przyczesałam (bez zamierzonego efektu). Czas na ubieranie się. Szybka decyzja - biały golf. OK. Pod spód biały T-shirt. Biały T-shirt, biały T-shirt... Gdzies tu na pewno go widziałam! Szafa! Może jest w szafie? Nie ma... Moze w sypialni? Nie ma... W koszu z ciuchami czekającymi na prasowanie? Nie ma... W pralce z brudnymi rzeczami? Niemozliwe, pamiętam, ze czystą odłozyłam... Moze w pralce jednak? Wsadzam łeb do pralki... Halo!!!! Jestes tam?? Cisza... Wsadzam łeb głębiej... Haloooooooooooo!!!!!!!!!! T-shirt!!!!!!! jestes tam???? Nie ma! Nie ma! Nie ma!!! Kurde, nie ma!!! O! O, kurde! Jest! Jest! Hura! Mam go na sobie....
Czy to się da leczyć?
Nieźle, choć jak wykąpiesz się w ubraniu i zorientujesz po fakcie, to dopiero będziesz miała problem...;)
OdpowiedzUsuńTen t-shircik udało mi się włożyć PO kąpieli :D
OdpowiedzUsuńhehehe;)
OdpowiedzUsuń