Już za chwileczkę, już za momencik...


24 lipca 2007

Nie wiadomo kiedy skończył mi się urlop i jutro zasuwam do pracy. Hm... Z taką pewną nieśmiałością... bo przypuszczam, co mnie czeka. Zeszły rok był wyjątkowo ciężki, w tym ma być trochę lżej, bo sobie to asertywnie wytupałam u szefa mego. Pożyjemy, zobaczymy. Od października będę miała własny gabinet, niewiarygodne! Nie zobaczę już ja kolegi kerownika oddającego się dłubaniu w uszyskach specjanie w tym celu rozwiniętym spinaczem biurowym... Hura! Od jutra dostanę również swoją zastępczynię. Też hura!
Tymczasem, zupełnie jak dziecko z fobią szkolną w niedzielny wieczór, rozbolały mnie nerki (tak to jest jak się śpi z gołym tyłkiem w przeciągu). Idę więc zasiąść na ławce balkonowej i powygrzewać się trochę na słońcu.

No to, nerka! Tfu! Narka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.