
20 sierpnia 2007
W ostatnich dniach wracam z pracy podduszona... Nie, nie, szef nie siada na mnie okrakiem i nie dusi mnie za to, że czegoś nie zrobiłam na czas. Koleżanki mnie nie duszą za to, że sama wyżeram ukryte na czarną godzinę lizaki nic im o tym nie mówiąc...
W moim biurze po prostu nie ma powietrza... Temperatura 30 stopni Celsjusza, komputer miło grzeje w stopy, okno uchylone tylko ciu, ciut (bo jak je otworzyć szerzej to może wylecieć z zawiasów...), klimatyzacja nie działa (klimatyzacja w lecie??? bez sensu...) - wszystko to so kupy sprawia, że z pracy wracam taka jakby trochę... odurzona...
Może w moim nowym pięknym gabineciku będzie lepiej, bo tam będę miała całe wielkie i sprawne okno tylko dla siebie!
Zostało jeszcze 20 dni przyduszania, a potem się nawdycham powietrza za wszystkie czasy!
Chyba, że mnie zaduszą do tego czasu za te lizaki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.