
13 października 2007
Od jakiegoś czasu podróżuję do pracy środkami komunikacji miejskiej, czyli głównie trolejbusami zwanymi przez niektórych (młodszych mieszkańców) trajtkami lub (przez dużo starszych) trojlebusami. Z tego powodu postanowiłam, po bardzo krótkich kalkulacjach, kupić sobie bilet miesięczny (tzw. okresowy).
W tym celu udałam się do pobliskiego kiosku, który prowadzi sprzedaż takich biletów.
Ja: Dzień dobry, poproszę bilet miesięczny na okaziciela.
Młoda pani w kiosku: Słucham? Nie rozumiem...
Ja: No, bilet miesięczny na okaziciela proszę. Podobno można u was kupić.
Młoda pani w kiosku: Eee.... (w tym momencie oczy jej przybrały kształt i rozmiar spodków)
Szybko domyśliłam się, że Młoda pani w kiosku nie jest stąd. Pewnie przyjechała z Ukrainy albo z Rumunii albo może nawet z Białorusi, bo u nas rąk do pracy nie ma (wszystkie zasuwają w Irlandii), a dla niej to życiowa szansa, taka praca w polskim kiosku.
Młoda pani w kiosku: (nienaganną polszczyzną) Bo wie pani, ja tu na zastępstwie jestem dziś za koleżankę, bo ja z Oświęcimia jestem i nie bardzo wiem o co pani chodzi.
No tak! A w Oświęcimiu ne ma przecież słowa okaziciel!
Od jakiegoś czasu podróżuję do pracy środkami komunikacji miejskiej, czyli głównie trolejbusami zwanymi przez niektórych (młodszych mieszkańców) trajtkami lub (przez dużo starszych) trojlebusami. Z tego powodu postanowiłam, po bardzo krótkich kalkulacjach, kupić sobie bilet miesięczny (tzw. okresowy).
W tym celu udałam się do pobliskiego kiosku, który prowadzi sprzedaż takich biletów.
Ja: Dzień dobry, poproszę bilet miesięczny na okaziciela.
Młoda pani w kiosku: Słucham? Nie rozumiem...
Ja: No, bilet miesięczny na okaziciela proszę. Podobno można u was kupić.
Młoda pani w kiosku: Eee.... (w tym momencie oczy jej przybrały kształt i rozmiar spodków)
Szybko domyśliłam się, że Młoda pani w kiosku nie jest stąd. Pewnie przyjechała z Ukrainy albo z Rumunii albo może nawet z Białorusi, bo u nas rąk do pracy nie ma (wszystkie zasuwają w Irlandii), a dla niej to życiowa szansa, taka praca w polskim kiosku.
Młoda pani w kiosku: (nienaganną polszczyzną) Bo wie pani, ja tu na zastępstwie jestem dziś za koleżankę, bo ja z Oświęcimia jestem i nie bardzo wiem o co pani chodzi.
No tak! A w Oświęcimiu ne ma przecież słowa okaziciel!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.