Gorzko, gorzko....

13 kwietnia 2008

A wczoraj byliśmy (co prawda tylko przez dwie godziny, ale zawsze) na weselu. Na prawdziwej wsi.

Ślub był tu:Niestety, nie bardzo widzieliśmy środek, bo zdążyliśmy na samą końcówkę mszy, kiedy młoda para i goście już opuszczali kościół.

A wesele było w prawdziwej remizie strażackiej! Dekoracje zrobione z bibułki i baloników, na obiad obowiązkowo rosół, a po wszystkim... kawa z gruntem!
Orkiestra po zagraniu dwóch kawałków (dużo disco polo) obowiązkowo odpoczywała i się "posilała".
Wszyscy zaproszeni świetnie się bawili, zjadali i wypijali co było na stołach, do tańca nikogo zapraszać nie trzeba było - bez względu na wiek.
Co prawda siedzieliśmy trochę na rogu i tyłem do sali, za to mieliśmy widok na prawdziwe teatrum - kuchnię!
Wesele było niebylejakie - bo dwudniowe, więc w tej chwili wszyscy bawią się nadal :)

Co tu dużo mówić - niezłe to było przeżycie dla kogoś, kto mieszka w mieście.

Przy wyjściu dostaliśmy od młodej pary ciasto weselne :)

Szkoda tylko, że mój strój i moja fryzura miały się nijak do panujących tam trendów...

Szczere życzenia wszystkiego najlepszego dla państwa młodych! No i dla dzidziusia, bo w drodze ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.