Onegdaj

29 kwietnia 2008

A było to tak:

Z końcem zimy i z początkiem wiosny zarazem udałyśmy się w podróż do samego środka Polski. Tak sobie przed podróżą myślałyśmy, że hura i że fajowo, wsiądziemy w pociąg szybki i pachnący i fruuuuuuuu ani się obejrzymy, ani kanapek nie zdążymy przeżuć, a już będziemy na miejscu.

Lecz niestety nie dane nam było przejechać się szybkim pociągiem, ponieważ takiego pociągu pomiędzy Katowicami a środkiem Polski w godzinach dla nas odpowiednich nie ma...

Jechałyśmy więc straszliwie długo bardzo powolnym pociągiem, a potem biegłyśmy z bagażami po schodach w górę i w dół, żeby móc się jeszcze raz przejechać jeszcze jednym powolnym pociągiem.

A potem jeden sprytny pan puścił nam Jozina z Bazin i zawiózł nas na miejsce czyli do lasu (nota bene pięknego).

Więc jak już dostałyśmy się na miejsce to byłyśmy nieprzytomne ze zmęczenia i głodne jak smoki i tylko jedna myśl kołatała nam się w głowach: Kawy..... A tu trzeba było wymyślić ile jest języków w Unii Europejskiej i takie tam inne ważne rzeczy.

W końcu dostałyśmy kawy i znów kazali nam myśleć ile jest języków w Radzie Europy. A potem dali nam jeść. I padłyśmy jak kawki o godzinie 21.00, żeby obudzić się w nocy i wsłuchiwać w imprezowe okrzyki ludzi, którzy się poprzedniego dnia nie zmęczyli.

Oto pokój mi przydzielony - Back to the 80s....


Testowanie łazienki, której wystrój utrzymany był w tym samym stylu, co pokoje...


A rano wstałyśmy nieprzytomne i dali nam śniadanie, tośmy grzecznie zjadły i znów kazali nam wymyślać ile tych języków jest i gdzie.

Droga powrotna okazała się jeszcze wolniejsza, a pociągów było jakby mniej... W Mieście Świętej Wieży mają na dworcu kaplicę, która wydała mi się jedynym miejscem, w którym można było znaleźć pomoc.

Na szczęście Iza ma męża litościwego, który przyjechał po nas swoim super szybkim autem (trochę bardzo szybkim, bo po drodze dostał mandat) i odwiózł nas do domu.
Przed nami jeszcze dwa wyjazdy w to samo miejsce. Tym razem jedziemy autem, a szef to nawet obiecał pożyczyć nam swojego GPSa....



4 komentarze:

  1. Anonimowy11:10

    Hmmm, wymyślanie ile jest języków brzmi fajosko. A kazali Wam do tego flagi krajów UE robić? Bo jak nie, to znaczy, że pod względem metodycznym szkolenie było z pupy. Pozdro!

    Napisał to Jaśnie Oświecony Kasztanu,
    pan na Pierdzibąbkach i przyległościach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Flag nie było, ale było czytanie na głos kserówek, więc nie było tak aż strasznie źle...

    OdpowiedzUsuń
  3. A pytanie mam jeszcze małe: gdzie leżą Pierdzibąbki z przyległościami?

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy00:56

    W łóżku leżą. Zmęczone robotą. Pozdro.

    Kasztan

    OdpowiedzUsuń

A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.