38 dni


26 maja 2008

I znów się długi weekend skończył, kolejny wyczekiwany weekend, który złośliwie był brzydki. To nic to nic, od połowy tygodnia ma być ładnie, słonecznie i upalnie.

Agul znalazła informację, że po dłuższej przerwie należy sobie delikatnie i stopniowo dawkować pracę, żeby nie wpaść w szok poweekendowy. Ciekawe czy się uda.

Na całe szczęście nie tylko ja czuję się mało zainteresowana powrotem do pracy i zupełnie nic mi się nie chce - kościelna wieża zagrała dziś wszystkim mieszkańcom kolędę "Jezus malusieńki", rozumiem, że opiekun wieży też sobie dawkuje pracę nieśpiesznie i nie sprawdza co puszcza.

A wczoraj chciałam sobie kupić buty, ale podobały mi się tylko takie za 1245 złotych...

A za 38 dni zaczynam urlop. Czasem myślę, że nie dotrwam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.