Mam tak samo, jak wyyyyyy.....


16 lipca 2008

Dziś nie z własnej i z przymuszonej woli wyruszyłam w miasto. Celem najgłówniejszym mojej wyprawy była poczta. Nie znoszę poczty na moim osiedlu - z dwóch okienek zawsze czynne tylko jedno, o każdej porze mnóstwo ludzi - kolejka na kilometr i do tego otwarta od poniedziałku do piątku w godzinach 11.00 - 19.00 (czyli najczęściej w godzinach mojej pracy). Jak nie muszę tam iść, to omijam to miejsce szerokim łukiem. O poczcie głównej z elektronicznymi numerkami i maszyną wypluwającą bileciki z pozycją ofiary w kolejce nie piszę, bo to jest temat na osobną notkę. Albo i dłuższy artykuł.

Na szczęście znalazłam malutką pocztę na osiedlu obok - czynną w różnych godzinach oraz w soboty. Zazwyczaj nie ma tam ludzi, a jeśli są to tworzą kilkuosobową mini-kolejkę.

Niestety, poczta znajduje się w środku obleśnego osiedla z placykiem przed sklepem monopolowym, na którym przesiadują faceci w wieku szkolnym (bo wakacje) i poprodukcyjnym (bo renta albo emerytura) i raczą się wyrobami naszego pięknego browaru. Plują sobie, przeklinają i co tam jeszcze... Kurde zmierzam do tego, że trochę się czułam nieswojo przemierzając ten placyk w samo południe.

A potem wracając tak sobie rozmyślałam o takich osiedlach i o tych ludziach bez perspektyw i bez motywacji i tak się cieszyłam, że nie muszę tam mieszkać i.... przed samym wyjściem z garażu w moim bloku zauważyłam, że ktoś opróżnił pełniuteńką popielniczkę. Kipów było z pięćdziesiąt.

No i szczęka mi opadała i tak wisi i tak wisieć będzie pewnie do wieczora. Szkoda słów...

2 komentarze:

  1. A to Polska właśnie!

    Btw, weryfikacja słowna właśnie kazała mi napisać 'wsrak'.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszak "wsrak" to piękne słowo! Bo nasze, polskie!

    OdpowiedzUsuń

A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.