Morning has broken


31 lipca 2008

No więc tego... Nadejszła ta wiekopomna chwila... Zakończył się czas urlopu dla mnie, oj zakończył...

Dziś po raz pierwszy od miesiąca wykonam sobie pełny makijaż (czy ja jeszcze pamiętam jak to się robi?) i ubiorę się w tonacji black and white... Zrzucę moje bojówki i stare japonki... I T-shircik z napisem Holla Back. I wyleję na siebie perfumy. I usta pomażę błyszczykiem (chociaż to właściwie bez sensu bo od razu go zjem i zanim dotrę na miejsce będę miała usta łyse).

Wejdę, popiszczę z radości, że widzę tych, których lubię i postękam lub pojęczę z żalu, że znów do pracy. Włączę komputer, pewnie GG nieużywane od miesiąca się wykrzaczy. Zrobimy sobie kawę, odbędziemy zebranie, ech...

Za dwa dni weekend!

4 komentarze:

  1. Całkiem dziarsko się trzymałaś pod koniec dnia, więc mniemam, że kondycja pracownicza w porządalu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, czy ja Panią bez makijażu (pełnego) kiedyś widziałem? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Drogi Marcinuzie, nie miałeś takiej szansy na szczęście :)

    Co do kondycji pracowniczej to jeszcze dysponuję, bo za 4 godziny weekend :) A jutro domino ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak myślałem :)
    Nieźle to sobie zaplanowałaś: powrót z urlopu 2 dni przed weekendem, łagodne wejście w kierat :)

    OdpowiedzUsuń

A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.