No niech panowie powiedzą....


1 sierpnia 2008

Doszło do tego, że niektóre przedmioty (i nie tylko przedmioty) są droższe w Tychach niż w Londynie, Paryżu, Berlinie czy Nowym Jorku. No oczywiście wkurza mnie to jak mało co - no bo niby z jakiej racji perfumy mają być o 1/3 droższe niż w Niemczech skoro wcale o 1/3 od Niemców więcej nie zarabiamy.

Przykłady dóbr, na których mi zależy, a na które muszę oszczędzać mogłabym mnożyć. I wkurza mnie to, że będąc sobie np. taką średniozarabiającą Paryżanką nie musiałabym odkładać kasy na flaszkę perfum (słusznej wielkości, a nie jakieś marne 30ml).

Z drugiej jednak strony (jak mawiał poeta "always look on the bright side of life") jak pięknie brzmi rzucone od niechcenia zdanie - "Ja na zakupy, kochana, latam do Londynu."

Tak czy inaczej wkurza mnie to!

3 komentarze:

  1. Rozumiem, co masz na myśl. Komp, który sobie upatrzyłem w Stanach kosztuje $900, u nas, w przeliczeniu dokładnie $1400. Rozumiem, że Ameryka jest w recesji, ludzie przymierają z głodu, ALE BEZ JAJ!
    ...pająki biję kapciem. Hurtowo. Albo robię im zdjęcia :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet planszówki na zachodzie tańsze, że tak geekowo wtrącę.

    PS. Weryfikacja kazała mi właśnie wpisać 'osryw'. Czy to jest nazwa jakiegoś procesu?

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, osryw jest rzeczownikiem od czasownika olewać.

    OdpowiedzUsuń

A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.