
Łatwo nie było, muszę przyznać. Stresująco, tłoczno i w ogóle dusznawo. Pierwsze zajęcia zawsze są dla mnie najtrudniejsze, trzeba "rozgryźć" kursantów, "zbadać" ich rzeczywisty poziom znajomości języka i zaprezentować się przecudnie. Na szczęście ten etap mamy już za sobą.
Doszło do małych scysji międzyludzkich, które musiałam ochłodzić, mam nadzieję, że się udało i od teraz będzie mniej "burzliwie".
Do tego wszystkiego delikatnie rzecz ujmując wyprowadziła mnie z równowagi moja rodzina. Co prawda przyrodnia, ale zawsze rodzina. Czy jak się z kimś rzadko widujemy, to zaproszenie na chrzciny, które odbędą się w innym (nawet nie wiem jak bliskim) mieście można przysłać SMSem na dwa dni przed uroczystością? Nie wydaje mi się. A może się czepiam?
Oliwy do ognia dolał Pan Prezydent naszego kraju pięknego, który pofrunął sobie samolotem, po czym nim powrócił, a my musimy za to zapłacić jakieś 150 baniek. Super. 150 baniek - ja płacę, pan płaci, społeczeństwo...
Z okazji początku zajęć w Agulowym i Darkowym mieszkaniu pojawił się pies żywiący się zadaniem domowym. Po czym, jak doniósł mi właścieciel czworonoga zwanego Pimpkiem, zdechł, bo drugiego zadania nie było. Padł z głodu. Na pewno w męczarniach. Biedaczysko. Kasztanu, jesteś okrutny!
Tymczasem w weekend mam zamiar się wyluzować, odstresować i co tam jeszcze. Wzorem Kasztana zakupię sobie Pilsnera i będę się re-lak-so-wać.
Do zobaczenia w poniedziałek!
Mało nowoczesna jesteś, nie chcesz się dać smsem zaprosić, no wiesz!
OdpowiedzUsuńzawsze mogli CI zostawic wiadomosc na gg...:) Martka
OdpowiedzUsuńP.S. A propos powodow nieodrobionego zadania domowego, moj 12-letni Jasio przekazal mi we wtorek, ze nie ma zadania, bo on ma skleroze:)
Albo Ci mogli ulotkę w skrzynce zostawić.
OdpowiedzUsuńI smacznego Pilsnera. Godne to i sprawiedliwe.