
Mgły się ścielą jesienne, a od tygodnia w moim ulubionym supermarkecie o słowiańskiej nazwie można zakupić wszystko co potrzebne do dekoracji domu na Boże Narodzenie.
Bombeczki, łańcuszki, świeczuszki, dyndadełka i wszelkiego rodzaju dzińdziboły.
A jak nadchodzi 24 grudnia, to ja już obmyślam zakupy na Wielkanoc. A w Wielkanoc kupuję zeszyty i flamasterki na nowy rok szkolny. A w sierpniu maski na Halloween. I mój supermarket mi to umożliwia!
Ach, jak dobrze, że on tam jest za oknem, ten mój supermarket!
A na zdjęciu krowy stoją jakieś 200 m od tego supermarketu. Skierowane doń pupami. Krowy stoją jednak ok. 30 lat wcześniej niż supermarket. Szczęściary, nie dożyły...
I jakie sobie flamasterki sprawiłaś? Ja sobie w tym roku zapachowe kupię. Żółty o zapachu sera, zielony o zapachu bobu i szary o zapachu smalcu. A potem tylko malować, malować i malować. I siać, siać, siać!
OdpowiedzUsuńNo a ja czerwony o zapachu buraka, niebieski o zapachu modrej kapusty i brązowy o zapachu kiełbasy.
OdpowiedzUsuń