Poniedziałek-popierdziałek

6 października 2008

Jeżeli pracuje się w sobotę do 18.30 i strasznie chce się już opuścić swoje biuro, to zostawia się na biurku "artystyczny nieład", pół kawy i miliard karteczek z zadaniami na poniedziałek.

Wejście do biura w poniedziałek należy do przeżyć ekstremalnych. "Odkopanie się" z maili oraz spraw na karteczkach zajmuje równo 6 godzin.

Na szczęście odwiedziła nas Martka i wpuściła trochę słońca, bo wciąż się uśmiechała. Niestety nie mogłyśmy z nią konwersować, bo rozmowa z Martką należy do bardzo intensywnych, a na to nie miałyśmy czasu, choć lubimy ten rodzaj komunikacji :)

Martka miała podejrzenie, że ma kobiece wydanie ADHD. Po czym stwierdziła, że to niemożliwe, bo jest na to za stara. Staruszeczka jak się patrzy. A jaka gruba!

Co u mnie? Pozwólcie, że odpowiem śpiewająco jak w skeczu Ani Mru Mru: Nic ciekkawego...

Szykujemy się do startu, który nastąpi w czwartek.

Acha, Ginewra każe do siebie mówić baaaaardzo powoli. Ciekawe czemu. Czyżby pierwsze oznaki znużenia? Niemożliwe...

No to do zobaczenia. Kup se trąbkę do trąbienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.