
Nowy semestr rozpoczęto bez ekscesów. Agul pół dnia wzdychała z błogą miną: Ile tu ludzi, ile ludzi!
Chciałabym opisać jak to Martka zwana Adamem skręciła nogę grając w kręgle, ale niestety nie potrafię. Było coś o odbijającej się kuli (tak, wiem, trudno to sobie wyobrazić, a jednak) wpadającej na sąsiedni tor i zbijającej 7 kręgli. I o opadniętnych szczękach wszystkich grających.
Poza tym nic nowego, panie, nuda i dłużyzny. Wspólne łyżeczki i widelce. Kawa w ilościach hurtowych. Szlifowanie umiejętności niedostrzegania rosnących kupek papierów "na wczoraj" na biurkach. "Już się prawie z maili wykopałam, już prawie..."
A my z Kasztanem po bandycku zupełnie planujemy gry i zabawy. Także intelektualne. Się szykujcie.
Kręgosłup mnie boli. To znaczy w krzyżu mnie łupie. O czajniku nie wspominam, bo wiece co robił. Gupia pogoda.
W każdym bądź razie pierwszy dzień przeżyliśmy. I damy radę. Chyba.

Oj, planujemy gry i zabawy. A plan mamy wielce sekretny.
OdpowiedzUsuńI napraw sobie tego bloga, zioooom, bo cosik się słabo wyświetla. No chyba, że to wina IE.
U mnie jest OK wszystko, więc nie będą w nim grzebać. Wczoraj już poprzestawiałam u musi chyba tak zostać...
OdpowiedzUsuńSprawdziłam - w Mozilli jest OK, w Eksplorerze coś szwankuje :(
OdpowiedzUsuń