Buraky


17 siepnia 2009

Do grona sąsiadów klatkowych dołączyli Buracy.

Buracy odznaczają się tym, że nie mówią do siebie tylko wciąż na siebie wrzeszczą - zupełnie tak, jakby się nienawidzili.

Buracy najprawdopodobniej pochodzą z jakiegoś dalekiego kraju, bo prawie wcale nie używają polskich wyrazów tylko posługują się łaciną. Nie tą kościelna, nie tą medyczną, tą kuchenną raczej. Stosunek wyrazów łacińskich do polskich w zdaniu wynosi 8:1.

Buracy używaja łaciny z dumą o każdej porze dnia i nocy (ze wskazaniem na noc) - głośno i dobitnie. Najulubieńsze pory Buraków do dosadnego prezentowania łaciny to godziny 3 w nocy i 6 rano.

Buracy to młode małżeństwo z dwójką dzieci. Ratunku. Niech oni wracają na swoja planetę. Ja nie chcę ich słuchać.

Poza tym muszki owocówki som gupie.

11 komentarzy:

  1. Wow, to chyba moi sąsiedzi założyli u Ciebie jakąś filię.
    Wczoraj wieczorem, na przykład, tatuś 15min pytał dziecko (które najwyraźniej spóźniło się na kolację), która godzina. Słów nie przytoczę, ale paru marynarzy by się zawstydziło...

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, pytania o godzinę są świetne. Pytającemu zawsze mam ochotę odpowiedzieć, że nauka odczytywania zegarka odbywa się już w przedszkolu, więc sądziłam że to już ma opanowane.
    Dopóki nie przeczytałam że mają dzieci to myślałam że to moi bogu-dzięki-już-byli sąsiedzi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. oooojacie!!!!

    niech se idą precz!!!

    drosphile to ja pamiętam ze szkoły!
    mnożą się na potęgę i na dodatek jeszcze prawa Mendla stosują.pfff.no gupie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ech, widzę, że Buraky dostępne są wszędzie, na każdym osiedlu :)Szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też mam podobnych sąsiadów z dziećmi. Jak ich czasem posłucham, to mam wrażenie, że ich syn ma na imię 'c..j', a córka 'sp.....j'.

    OdpowiedzUsuń
  6. A u mnie coś cisza i spokój :)

    OdpowiedzUsuń
  7. dziękuję za życzenia :) cilla77

    OdpowiedzUsuń
  8. Doris21:09

    a ja to nie narzekam na sąsiada :P
    Ian to jest.. jakby go nie bylo :P;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ej, Doris, bo on wciąż w robocie jest. Wiem, bo też tam jestem :)

    OdpowiedzUsuń
  10. nie zazdorszczę takich sąsiadów.
    u mnie na szczęście puste miszkania obok i tak od lat. kocham te puste mieszkania.

    OdpowiedzUsuń
  11. u nas tez owocowki przyatakowaly. w koncu udalo sie je wytepic, ale nie ma pewnosci czy nie wroca:(

    sasiedzi faktycznie okropni, kiedys trafil sie "meloman" jakiegos podlego techno. mieszkal po drugiej stronie ulicy, ale glosniki stawial na parapecie, wczesniej otwieral oczywiscie okno - pewnie zdawalo mu sie, ze wszyscy w okolicy sie ciesza, ze sluchaja wspanialej muzyki:)))

    OdpowiedzUsuń

A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.