W pracy panuje ogólna głupawka. Takie jest moje zdanie i go nie zmienię.
Kasztanu zrobił świnkę z Kubusia, Ian mnie uszkodził, Wojtek obiecał na Facebook'owym czacie, że nikomu nie powie, że tam mnie spotkał...
Poza tym wszystko po staremu i nuuuuuuuuuuuuuuudy.

Śnieg nie znika, zima ma się świetnie i dosypuje wciąż nowe porcje, a na dokładkę dodaje jeszcze mróz (teraz na przykład jest -10 stopni).
Marzymy o świeżych warzywach i owocach, o pachnących truskawkach i czereśniach jednocześnie wpieprzając (niestety inne słowo nie odda ilości pochłanianych produktów) czekoladę, ciasto, cukierki szkloki, kanapki z majonezem i popijając to colą.
Dziś był taki dzień, kiedy wszyscy ziewają. Kompletnie nie mogłam się skupić, ale byłam kreatywna i nawet udało mi się napisać wyraz "najnowŻe". W ważnym dokumencie, na szczęście szybko to zauważyłam i poprawiłam.
Ferie się zbliżają. Będą tu już za prawie trzy tygodnie.
Wymyśliliśmy już prezent dla Martki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.