16 sierpnia 2010

Bardzo ucieszyłam się, naiwna, kiedy usłyszałam od Tekturowego, że mam wybrać zmywarkę. Taką, jaka mi się spodoba. I nie muszę być bardzo oszczędna.

-Hurrrrra, huuuuuuura, huraaaaaaaaaaaa! - krzyczałam. - Tralalalala! - śpiewałam z radości.

Po czym zaczęłam robić tzw. risercz. I mi mina z deka zrzedła, jak to mawiają. Ponieważ po odrzuceniu tych, których nie chciałam na pewno, zostało mi do wyboru 15 modeli. 15! Osiołkowi w żłoby dano. Iii-haaa!

W sobotę (po dwutygodniowym riserczu) postanowiłam zweryfikować poszukiwania wirtualne i porównać je z tym co oferuje prawdziwa rzeczywistość. W sklepie, którego nazwy przez litość nie wymienię, a którego od soboty 14 sierpnia 2010 od godz. 12.00 nie polecam nikomu, na szczęście stały tylko 3, które mnie zainteresowały. W tym jedna szpetna jak nie wiem co.

Po dokonaniu tzw. obluku tu i tam poszłam do domu, bo pan, który mnie obsługiwał był nie za fajowy i ogólnie miał już weekend i mnie w przysłowiowej dupie.

Zahaczyłam po drodze o jeszcze jeden sklep, który miał kosmiczne ceny i podreptałam do chatynki mej ubożuchnej. A tam wyguglałam ów model, który mnie zainteresował i znalazłam go taniej w jednym takim sklepie internetowym. Razem z transportem i wniesieniem. Zamówiłam w sobotę popołudniu, a dziś o 9.00 rano miła pani spytała mnie przez telefon czy mogą dziś przywieźć.

I otóż ją wiozą.

Zna ktoś fajnego hydraulika?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.