3 maja 2011
Bardzo deszczowe i zimne święto. Siedzę w domu i celebruję ostatni dzień wolności.
Od jutra wracam do pracy po trzynastodniowym weekendzie.
Setny raz powiadam wam - nie nadaję się na kurę domową przesiadująca wiecznie w domu. Po odespaniu, odpoczęciu, posprzątaniu wszystkiego zaczynam się po prostu nudzić. Potrzebuję codziennego wychodzenia z domu po coś więcej niż tylko w celu wysikania psa i dokupienia mleka (jajek/kurczaka/pasty do zębów - niepotrzebne skreslić).
Maj zapowiada się umiarkowanie pracowicie. To znaczy bez pędu urywającego głowę, ale czasu na lenistwo również nie będzie.
A za miesiąc i dwa tygodnie pożegnam ostatnich kursantów.
A za dwa miesiące będę nad morzem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.