To było tak...

9 lipca 2008

A bo, proszę Państwa, to było tak:



Z ranka wyszłam na balkon i co widzę? Góry widzę. A to znak najlepszy, że będzie deszcz.



Podzieliłam się moim przeczuciem z psem, ale mnie wyśmiała i poszła spać na słoneczku (bo wtedy jeszcze świeciło).



Potem, ni z gruchy ni z pietruchy, na niebieskim niebie pojawił się księżyc.



A za nim chmurzyska kłębiaste.



Czarne.



Oraz granatowe. I szare.



Góry było widać coraz lepiej. Uuuuu.... zrobiło się groźnie....



Zaszumiało, zawyło, zadudniło...



I zachlastało mi okna.

Dziękuję za uwagę. Ale fajna historia, nie? Poraziła Was?

4 komentarze:

  1. Cóż za zbieg okolicznośći! Byłem wczoraj świadkiem podobnego łańcucha zdarzeń. Niestety, nie uwieczniłem nic na zdjęciach, więc tego nie udowodnię. Będziesz musiała mi uwierzyć na słowo ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięęęęękne zdjęcia chmur!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje, Kuro, również niczego sobie :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy12:32

    Ależ Ty masz zarabisty widok z okna!!! Mam na myśli oczywiście jezioro, nie sklep wielkopowierzchniowy :)

    OdpowiedzUsuń

A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.