Gąbka

19 sierpnia 2008

Trwający od jakichś dwóch miesięcy stres związany z oczekiwaniem na nieprzyjemne przybrał na sile w czwartek wieczorem, w momencie, w którym lwia część naszego społeczeństwa zaczynała długi weekend i szykowała się do relaksu.

W niedzielę byłam już bliska osiągnięcia konsystencji galarety. Używałam tylko łez, krzyków i przekleństw. Mięczak, fe!

W poniedziałek właściwie mieszkałam w toalecie oddając.

Poza toaletą nie przyjmowałam. Nawet kawa mi nie weszła. Dyszałam dyskretnie nie mogąc złapać oddechu.

Po wszystkim znalazłam się w domu i wypiwszy słownie dwieście pięćdziesiąt mililitrów piwa (uwierzycie?!?) zaległam z lekturą o godzinie 21.00. O 21.30 już donośnie chrapałam. O 7.15 zadzwonił budzik, który odezwał się bardzo nie w porę. Rany, czy ja w ogóle spałam?

Rano przywlekłam się do pracy czując się jak po ciężkiej fizycznej robocie i nocnej podróży w zatłoczonym pociągu równocześnie.

Kręgosłup mnie bolał.

Nie mogłam się skupić.

Gadałam głupoty.

Matoł, fe!

W związku z powyższym idę spać (jest 19.47, a za oknem jasno). Może do jutra troszkę odżyję, a moje IQ wzrośnie.

PS Dziś przyjrzałam się 6 segregatorom różności, które wyprodukowałam (we współpracy, oczywiście). Niezła jestem -śmy niepotrzebne skreślić, zgodnie z rozporządzeniem Ministra Oświaty nr... Dziennik Ustaw z dn..................................

2 komentarze:

  1. Wow, nie wiedziałem, że tak Cię to wszystko przygniotło... grunt, że po wszystkim i można odpocząć :))

    OdpowiedzUsuń
  2. ;P Jak mawia pewna szwedzko - niemiecka Marta: Alleluja i do przodu!

    OdpowiedzUsuń

A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.