
Jedna pani wchodzi z psem do naszego biura. Nie wolno tego robić, o czym informuje stosowna naklejka na drzwiach (taki przekreślony wilczur na wypadek gdyby ktoś nie wiedział).
Pani (z przepraszającym wyrazem twarzy): Nie mogłam go zostawić na zewnątrz...
Widząc, że nas to nie przekonuje dodaje prędko - ale on mówi po angielsku!
Dla niewtajemniczonych dodam, że pracuję w szkole językowej.
Nie żeby nas to przekonało. Raczej poczułyśmy się zaniepokojone. Pies został. I wyjadał paprochy spod krzesła. A pani mówiła do niego: Good boy. Good boy.
Dżizas gdzie ja pracuję? Wiem, że są psi psycholodzy (psychologowie?), ale że kursy językowe?!?
Ha! Trzeba jej było powiedzieć, że jeśli przyprowadzi jeszcze trzy psy, to utworzy się grupa :P
OdpowiedzUsuńTylko kto by ją poprowadził?
A na który stopień się ten pies zapisał?
OdpowiedzUsuńStrzelam, że minimum pre-intermediate; w końcu już rozumie "good boy" :D
OdpowiedzUsuńa może do grupy konwersacyjnej? ;D
I pewnie zapisze się na system wtorek-czwartek, bo w poniedziałki i środy chodzi na jogę.
OdpowiedzUsuńTylko w te dni są grupy konwersacyjne przecież!
OdpowiedzUsuń