Doniesienia najdzisiejsze

25 września 2008

Wraz z nieśmiałym pojawieniem się słonecznego promienia odwiedziła nas Martka, która w ostatnim okresie występuje jako przyczajony tygrys w starciu z naszym fajowym uniwersytetem w Sosnowcu zwanym Sosnowsią lub z angielska Pinevillem. Martka w wydaniu tygrysim jest wielce interesująca i momentami mrożąca krew w żyłach.

Agul za to była przez parę dni ukrytym smokiem i mieszkała nawet przez jakiś czas w łazience. Własnej. Blisko muszli koncertowej. I urządzała koncerty dla sąsiadów. Hardcorowe.

Martka uniknęła rozpaćkania się na przedniej szybie swojego pojazdu, chociaż pan z ciężarówki jadącej innym pasem do tego zmierzał. Ale hamulce zadziałały, a Martce podskoczyło cisnienie i zaczęła troszkę więcej przez to mówić. Ale tylko troszkę :)

A wracając do domu zaczepił mnie mieszkaniec mojego osiedla odbywający spacer z psem Misią i zaprezentował oprócz pięknych centymetrowych pazurów (swoich, nie psich) dwa zgrabne kozaczki. I nie było to obuwie porzucone przez zamroczoną tyszankę w pobliskich krzakach, ale wielce urodziwe grzyby. Pan zapowiedział, że bierze w sobotę rower i udaje się do lasu obok zameczku w Promnicach na podgrzybki. Przywiezie całe wiadro. Miłe. Żeby bylo jasne, pierwszy raz w życiu tego pana spotkałam, zaczepił mnie chyba uradowany sukcesem odniesionym w osiedlowym grzybobraniu.

Od północy idzie dobre czyli lepsza pogoda. No i nadchodzi weekend.

Byle do soboty.

7 komentarzy:

  1. Na Martkę jakiś czas temu w Sosnowsi wpadłem. Była mrożąca krew w żyłach.
    A może by jakiś bootleg z Agulowych koncertów wydać? Fanów hardcoru nie brakuje :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No to pogadajmy z Agulem na ten temat przy spotkaniu bandy, co?

    OdpowiedzUsuń
  3. A Agul z tą jej twórczością to raczej w komerchę pójdzie, czy w andergrand?

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że to działalność niszowa, taka off-mainstreamowa...

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy11:57

    Olu zapomnialas dodac,ze ten slepy pan z ciezarowki wykonal zamach na moje zycie, a wszystko przez to,ze w Miedznie zwineli asfalt i zeby uratowac zawieszenie mojej cudownej IBIZY jechalam 30 na h i potem musialam nadrobic stracony czas, a tak w ogole to wracalam z konca swiata czyli niejakich Brzeszcz (kolo Oswiecimia dla niewtajemniczonych) do ktorych tego samego dnia jechalam przez Libiaz, bo tak sie zaaferowalam droga,ze przegapilam zjazd na tajny skrot, ktory mi rozrysowal dzien wczeniej moj uczen no i juz bylo after birds i dzien stracony:( co nas nie zabije to nas wzmocni:D
    MArcinuz, chyba bylam w amoku bo nie pamietam tego spotkania:((((

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy11:58

    aha to wyzej to oczywiscie pisalam ja czyli MArtka;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Martko, zauważyliśmy, że to TY pisałaś. Rekord ilości literek na milimetr kwadratowy bloga :D I ile informacji zawartych na tak małej powierzchni ;)

    OdpowiedzUsuń

A bardzo proszę, wyrzuć to z siebie.