
Nic nowego się nie wydarzyło. Poczucie wstrętu towarzyszy mi nadal, ale panuję nad tym (czasem całkiem słabo) i wtedy "aż chce mi się wyjść z ... biura. I wychodzę." Na momencik. Zrobić siku, umyć ręce... I troszkę przechodzi. Ręce myłam dziś pięć razy, a siku robiłam z siedem. Jak wracam z toaletowej wycieczki to jestem już świeża i wesoła.
Szkoda mi trochę tej nowej dziewczyny w biurze, nie chcemy, żeby coś zauważyła, chciałybyśmy, żeby jej się z nami fajnie pracowało. Staramy się. Naprawdę.
Oprócz tego chodzimy na rzęsach ze zmęczenia, ale bijemy rekordy życiowe. 500% normy niemalże!
Agu, nie daj się. Nie pokazuj, że Cię to dotyka. To Ty jesteś zwycięzcą. Niedoścignionym. Pamiętaj. My do Ciebie "pałamy sympatią", nie osaczasz nas, nigdy w Ciebie niczym nie rzucimy, ani Ci nie..... wiesz sama co. Bo my Cię kochamy! Wszyscy!
No właśnie Agu, krzywdy Ci nie zrobimy! No chyba, że znowu na imprezie przygotujesz tak mało żarcia, jak ostatnio.
OdpowiedzUsuńDziękuję Olu bardzo za ciepłe słowa i wsparcie, bez tego nie dałabym rady :) Dziękuje wszystkim...też was kocham :)
OdpowiedzUsuńAgul
A group hug! :)
OdpowiedzUsuńW nowy rok chyba wejdziemy już w dobrych humorach, żadnej żółci w zasięgu wzroku...