
Po wczorajszym spotkaniu z Bandytoma stwierdzam, że każdy gospodarz imprezy cierpi na syndrom Czemu-Wy-Nic-Nie-Jecie?, który ustępuje jak ręką odjął po wyjściu gości.
Zostałyśmy z Agiem ochrzczone mianem "Ale czuby" tylko dlatego, że wiedziałyśmy jak robi koń. I to równocześnie. Wielkie mi rzeczy...
Nowicjuszki okazały się nie w ciemię bitymi mafiozkami.
Widok Martki tańczącej z radości - bezcenny!
A dziś za oknem piękny listopadowo-niepodległościowy dzień. I aż nie chce mi się nawet myśleć o tym, że od jutra zaczyna się zwykła codzienność. Jak dobrze, że po trzech dniach pracy nadejdzie z utęsknieniem oczekiwany weekend.
Zupełnie niechcący zauważyłam dziś, że drzewa są już prawie łyse. A do przerwy świątecznej zostało jedynie 40 dni... Zaczynam odliczanie.
Byle do wiosny!
chciałam tylko powiedzieć, że święta Łuca dnia przyrzuca, a to już 13. grudnia, lalala :)))
OdpowiedzUsuńKochana, toż to miód na me serce :D Dzięki wielkie!
OdpowiedzUsuń