Zrobiło się ni z gruchy ni z pietruchy, zupełnie bez ostrzeżenia minus 21 stopni. Przesada tak według mnie! Dupsko mi zmarzło w drodze do domu pomimo obleczenia a) warstwą tłuszczu b) stringami c) rajtkami (uwłaczającymi godności człowieka) d) spodniami. Ponoć w czwartek ma być już cieplej. Na dworze, a co za tym idzie - w dupsko też.
Muszę powiedzieć, że ulice i chodniki są nawet odśnieżone i posypane solą i piaskiem, co czyni przemieszczanie się łatwiejszym.
Zgadzam się z Kasztanem, że śnieg jest do bani w taką temperaturę, bo się nie klei i nie da się obrzucać śnieżkami kolegów z pracy po pracy. Ale jak temperatura się podniesie można by ulepić jakiegoś bałwana lub też jakieś żywego bałwana wystawić na dwór i niech go śnieg przysypie. I wetknąć mu marchewkę, temu bałwanu. W nos.
Maszyny się buntują. Moja drukarka po kilku dniach perswazji oraz zagrożeniu, że wymieni się ją na nowszy model zaczęła niechętnie, bo niechętnie, pobierać papier.
Auto Ginewry natomiast zbuntowało się bardziej, bo wskoczyło do rowu. Między dwie sosenki. I wróciło do domu na grzbiecie innego auta. Ginewry na szczęście nie uszkodziło.
Agula komputer burczy. Przestaje po małym kopniaku.
Agul wcale się nie odchudza. Wczoraj widziałam jak zasysa czekoladkę, a dziś ciumkała zielonego lizaka. Zdradził ją odblaskowy kolor języka. O kluskach przez litość nie wspominam. To ja hektolitry czerwonej herbaty, woda, marchewki, jabłka, surówki, warzywa na parze, a ona co! Zdrada!
Rafał leci w niedzielę na dwa tygodnie na kurs do Anglii. W mailu organizatorzy spytali go czy może ze sobą przywieźć... kanapę. Of course.
Temperatura: -21°C. Do ferii: 17 dni + noc.
Nie cierpię zimna i zimy...w HK przy 13stopniach na plusie chodzę już berecie i jest mi tak strasznie zimno że najchętniej przesiedziałabym cały dzień w domu. Ale te mrozy w PL podobno krótkotrwałe...coś tam wczoraj jednym okiem na wp. czytałam;-)
OdpowiedzUsuńLia
www.myfirstblog.bloog.pl
Tak, podobno od czwartku ma być cieplej. U Ciebie pewnie teraz całkiem ciepło jest :)
OdpowiedzUsuńZajrzałam do Twoich pozostałych blogów, wszystkie są świetne, a przy sypialnym i walce z wiatrakami boki zrywałam ze śmiechu..dzięki za taką fajną dawkę humoru.
OdpowiedzUsuńP.S.Może wstyd się przyznać, bo mój english też nie najlepszy, ale co dosłownie oznacza ten idiom z koniem i w jakich sytuacjach go używać?:-)
Lia
U mnie dziś się ociepliło 18 na plusie, ale wczoraj czy kilka dni wcześniej to zimnica jak nie wiem co, było tylko 15 na plusie....tak wiem przy tych polskich mrozach to brzmi jak abstrakcja hi hi:-)
OdpowiedzUsuńLia
O, udało mi się wejść :-) Pozdrawiam i zabieram się do czytania!
OdpowiedzUsuń@Lia - idiom z koniem oznacza dotarcie do informacji "u źródła", z pierwszej ręki. Ten blog nie jest akurat tylko mój, piszemy go razem z osobami, które są zalinkowane jako: Znam ich osobiście. Cieszę się, że się dobrze bawiłaś. :) Będzie więcej, obiecuję.
OdpowiedzUsuńwiesz, zaciekawiły mnie te Twoje stringi. to jakaś wersja zimowa, ocieplana jest?
OdpowiedzUsuńja z braku rajtek wczoraj przemroziłem sobie nogi. ale i tak ten mrozik to nic. kiedyś po średnio długim spacerze miałem sople na wąsach. a stawy to mi chodziły jak u jakiegoś pinokia :D
Ogolić wąsy, taką mam koncepcję!
OdpowiedzUsuńech, ale one jednak chronią przed mrozem. przy -20 robi się taka fajna pokrywa lodowa, że nic się nie przedrze :P
OdpowiedzUsuńSople na wąsach, jak Zagłoba normalnie.
OdpowiedzUsuńLia - zostałaś perfidnie oszukana. Idiom z koniem oznacza wyjadanie sobie z dzióbków, czyli miłość właściciela do zwierzęcia i odwrotnie. A Brittabella nie zna angola i ściemnia.
Lia, nie słuchaj Maćka, on Cię nabiera! On już taki jest, nabieracz... :P
OdpowiedzUsuńZasoplone wąsy mogą się Marcinuz potłuc. I po Ci to!
To nie były sosenki, tylko drzewa liściaste. I nie ma tego złego itd...:)
OdpowiedzUsuńSosenki dodawały trochę dramatyzmu, a liściaste.... szkoda gadać!
OdpowiedzUsuńpołamane wąsy, jak te sosenki, dodają dramatyzmu :D
OdpowiedzUsuń