29 lipca 2010

A jednak coś się dzieje.

Agul w szpitalu już szykuje się na spotkanie oko w oko z Patrycją.

Bando, już niedługo będzie nas więcej!




28 lipca 2010

Nie piszę, bo ziewam i się snuję.

Pogoda zrobiła się bura i najchętniej robię NIC.

Samo przez się rozumie, że pisać nie mam o czym. Chyba , że ktoś lubi czytać o ziewaniu i się snuciu. No, ale ponieważ osób takich nie znam, to nie piszę.

To idę poziewać i się posnuć.
25 lipca 2010

Zieeeeeeeeeew, zieeeeeeeeeeeeeew, zieeeeeeeeeeew.

U mnie jest właśnie tak dzisiaj.
22 lipca 2010

Mój blog skończył cztery lata.

W zeszłą niedzielę.
22 lipca 2010



Wobec powyższego jestem przeciwna parytetom.

Brak profesjonalizmu.

Gdzie Girl Power?
22 lipca 2010

A gdyby tak przenieść się w czasie o jakieś 21 lat wstecz, to dziś byłoby święto państwowe.


Jak dla mnie, dobrze, że się nie da.
22 lipca 2010

Po czym poznać, że mogę już powoli kończyc urlop?

Po pierwsze, od kilku dni nie wiem czy to wtorek czy niedziela.

Po drugie, nie mogę na tyłku usiedziec i wymyślam sobie różne debilne zajęcia. Typu mycie okien, prasowanie, pucowanie podłóg oraz wygrzebywanie materiałów na "po urlopie".

Nudzę się.

I bardzo dobrze!

22 lipca 2010

Lato trwa w najlepsze.

Jest bardzo gorąco.

Wczoraj dla ochłody słuchałam kolęd.

Nie pomogło.
19 lipca 2010

Wywiązała się taka dyskusja: czy zupa pomidorowa lepsza jest z ryżem czy z makaronem?

Opinie zależały od płci - dziewczyny zgodnie stwierdziły, że lepsza z makaronem, chłopaki, że z ryżem.

Takie dyskusje prowadzimy w upalne dni.
16 lipca 2010

Nie ma NIC lepszego na taki upał jak pójść se na siłownię *). Skoro tak, to z Martką poszłyśmy.

Było fantastycznie - wypociłyśmy się za wszystkie czasy!

Pysk śmieje mi się od ucha do ucha - nie ma to jak się wyskakać - od razu znikają wszystkie problemy.

W poniedziałek znów idziemy.

A Wam dalej gorąco?

Proszsz, się panie (i panowie) częstują.


A tak poza tym, to burza idzie.

*) Straszne dwa chudzielce tam oprócz nas były. Demotywatory totalne.
14 lipca 2010

How to make me happy:

1. wziąć niemało kawy, najlepiej tej od Filipe :)

2. filiżankę wielkości nocnika podstawić pod tę część ekpresu, która daje ciemną ciecz

3. poczekać na strużki cieczy

4. wlać zimniutkie mleko do zaparzacza

5. pomielić wanilią i karmelem


6. poruszając energicznie tym cypkiem od zaparzacza spienić mleko

7. wlać mleko do kawy - macie mnie z głowy na czas picia, a filiżanka jest spora :)


Po wypiciu jednak chce mi się skakać...

14 lipca 2010

Skwar.

Staram się za wiele nie poruszać, żeby nie pocić się aż tak.

Mistrzostwa

12 lipca 2010

Mistrzostwa Kuli Ziemskiej w Piłce Kopanej zakończyły się wczoraj. I bardzo dobrze.

Dobrze, bo chociaż część meczy oglądaliśmy wspólnie z Bandą (za każdym razem w innej miejscówie), to zawsze, kiedy się spotykaliśmy mecz był, że powiem kulturalnie nudny i do bani.

Całe szczęście umilaliśmy sobie czas obstawianiem wyników.

W sumie wygrałam 14 złotych. Hazard nas wciągnął i już obmyślamy, jakim innym sportem by się zająć. Hazardowo rzecz jasna.

Wczorajszy mecz był fajny, bo sędzia miał zapas tych żółtych karteczek i dzielił się nimi hojnie z zawodnikami.

Zawodnicy głównie kopali się gdzie popadnie, przewracali się, wili się w bólach i jęczeli.

Ędrju tak się meczem zafascynowała, że błagała: "Nie, nie, tylko nie dogrywka, ja już chcę do domu".

Jednak nieszczęścia (tym razem w postaci meczów do bani i odpadniętych drużyn, na które stawialiśmy) nas jednoczą i rozegraliśmy dwa konkursy muzyczne. Jeden w zeszłym tygodniu, w którym drużyna, w której składzie byłam wtopiła z kretesem, a drugi wczoraj, w którym się pięknie odkuliśmy.

Jak mawia Kasztanu, było grubo.
10 lipca 2010

Całą zimę wszyscy narzekali na to, że jest zimno i mówili, że cudownie by było powygrzewać się na słońcu.

Potem w maju i czerwcu wszyscy narzekali na deszcze, powodzie, chmury. I mówili, że cudownie by było powygrzewać sie na słońcu.

Przyszło słońce, wakacje, gorący lipiec i wszyscy narzekają, że do dupy jest słońce i fajnie by było, jakby była zima.

Ja za wami ludzie nie nadążam.

Tak, zgadzam się, że jest baaaaaaardzo gorąco i że bez klimy ciężko przetrwać, ale kurde no, przez pół roku własnie o to wam chodziło chyba, nie? Marzenia wam się spełniły, haloooooooooo!

A może, po prostu jest temat do narzekania, temat pod ręka, tuż tuż. I szkoda nie skorzystać.


Tradycja

8 lipca 2010

Tradycja rzecz święta, jak to mówią.

Mam urlop? Mam. Jestem chora? Jestem.

No.

Czyli wszystko na swoim miejscu.

Wczoraj

8 lipca 2010

Wczoraj umówilśmy się na wspólne oglądanie "mecza".

Mecz nie bardzo nam się podobał, nie pomagało nawet częste wychodzenie do toalety (zgodnie z regułą, że gole padaja zawsze wtedy, kiedy jesteś w ubikacji).

Dlatego też rozegraliśmy w trakcie drugiej połowy konkurs muzyczny przygotowany przez Ędrju i jej małżonka.

Nazwy drużyn, w jakich gralismy, nie nadaja się do publikacji.

Powiem tylko, że moja drużyna wtopiła okrutnie.

Dalej

8 lipca 2010

Dalej jestem zmęczona. Podobno człowiek przyzwyczaja się do urlopu po 4-5 dniach. Jutro powinnam zatem "poczuć bluesa".

A tymczasem nadrabiam zaległości na FB.


3 lipca 2010

Martka żyje. Je, pije i skacze.



To znaczy chyba skacze, bo ze zdjęć to nie wynika.
3 lipca 2010


Pierwszy dzień wakacji prawie za mną. Był słoneczny i gorący, a do tego raczej leniwy. Czyli wszystko jak należy.

Jest mi dobrze, choć jeszcze nie oswoiłam się z myślą, że mogę siedzieć i nic nie robić. Oswoję się za parę dni, tego jestem pewna.

Tymczasem, oglądam sobie mecze, chociaż tak prawdę mówiąc kibic ze mnie marny. Kibicuję niektórym drużynom, a niektórym nie, powody ku temu są zupełnie nie związane z piłką, na której się zasadniczo nie znam. To znaczy wiem, że trzeba biegać i kopać piłkę tak, żeby wpadła między te dwa kijki obciągnięte siatką. *)

Słucham sobie wuwuzeli i piję piwo. I tak jest dobrze.


*) trochę przesadzam, bo kumam jeszcze parę rzeczy dotyczących gry, ale wcale mnie one w niej nie eksajtują :)

Po czym poznać


3 lipca 2010

Po czym poznać, że jest lato?

Po tym, że Kalendarz Google przysłał mi powiadomienie o treści: Na dziś nie zaplanowano żadnych zadań.

Po tym, że Kasztanu nie aktualizuje bloga od pięciu (!) tygodni.

Po tym, że na obiad kupiłam dziś sobie arbuza.

Po tym, że siedzę i piszę to na balkonie, wystrojona w szorty i bluzkę bez pleców.

Po tym, że Martka i Dominik skaczą: