Stara jestem, a głupia
28 sierpnia 2006
Przywiązuję się do ludzi, których uczę. W czwartek rozstaję się z następna grupą, znam ich tylko miesiąc i wiem, że będzie mi ich bardzo brakować! Dziękuję Wam za ten super miesiąc, jestescie fantastyczni!
Ojć! Pan Bóg gromy sieje gęsto!
26 sierpnia 2006
"Do nieprawdopodobnego i szczęśliwie zakończonego wypadku doszło w piątek w gmachu ministerstwa spraw wewnętrznych w Rzymie. Podczas gwałtownej burzy piorun trafił w biurko, a siedząca przy nim pracownica odniosła tylko lekkie obrażenia. W ministerstwie wybuchła panika. O wypadku poinformował w sobotę dziennik La Repubblica."
Najpierw Holandia, teraz Włochy... Ciekawe kiedy u nas?
Lubię patrzeć przez okno
26 sierpnia 2006
Lubię zamyslić się patrząc przez okno. Zastanawiam się dokąd tak spieszą się ci, których obserwuję. Co mają w siatkach (bo wszyscy mają reklamówki, mieszkam obok supermarketu). I o czym myslą idąc do koscioła (obok którego mieszkam) i z niego wracając. I czy podczas mszy w Boże Ciało zaraz pod moimi oknami, 100 metrów od koscioła a jakies 10 od supermarketu zastanawiali się, co jest do kupienia na promocji, czy raczej żarliwie modlili się i przeżywali tajemnicę chleba i wina...
Lubię zamyslić się patrząc przez okno. Zastanawiam się dokąd tak spieszą się ci, których obserwuję. Co mają w siatkach (bo wszyscy mają reklamówki, mieszkam obok supermarketu). I o czym myslą idąc do koscioła (obok którego mieszkam) i z niego wracając. I czy podczas mszy w Boże Ciało zaraz pod moimi oknami, 100 metrów od koscioła a jakies 10 od supermarketu zastanawiali się, co jest do kupienia na promocji, czy raczej żarliwie modlili się i przeżywali tajemnicę chleba i wina...
O czym rozmysla dziewczyna, która pracuje w solarium, do którego prawie nikt nie przychodzi, kiedy tak patrzy przed siebie paląc kolejnego papierosa.
I fryzjerka z pustego salonu...
I ten pan z psem, na którego mówi antychryst, "bo taki niedobry, tylko by gryzł" kiedy wraca ze spaceru.
Smętne przemyślenia w deszczowy wieczór... ze wspomaganiem (Sophia 5,99 za butelkę)
25 sierpnia 2006
Ostatnio coraz częsciej mam wrażenie, że ja naprawdę jestem kosmitką. Na co natrafię, to wydaje mi sie jakies głupie, albo dziwaczne, a większosci naszego społeczeństwa się podoba, a nawet bardzo i chcą więcej i więcej. Wczoraj wieczorem chciałam spędzić wieczór przed telewizorem, poszukiwałam czegos lekkiego, pozytywnego w temacie, nie za bardzo wymagającego intelektualnie, ale też nie debilizmu absolutnego. Byłam zmęczona i chciałam odpocząć po prostu. Niestety, niczego takiego telewizja kablowa nie oferowała, w zamian za to natknęłam się natomiast na:
Ostatnio coraz częsciej mam wrażenie, że ja naprawdę jestem kosmitką. Na co natrafię, to wydaje mi sie jakies głupie, albo dziwaczne, a większosci naszego społeczeństwa się podoba, a nawet bardzo i chcą więcej i więcej. Wczoraj wieczorem chciałam spędzić wieczór przed telewizorem, poszukiwałam czegos lekkiego, pozytywnego w temacie, nie za bardzo wymagającego intelektualnie, ale też nie debilizmu absolutnego. Byłam zmęczona i chciałam odpocząć po prostu. Niestety, niczego takiego telewizja kablowa nie oferowała, w zamian za to natknęłam się natomiast na:
1. Film o facetach i kobitach biegających w mundurach, z pełnym uzbrojeniem i malunkach na twarzy po lesie i ginących z rąk(?) strasznego aliena. Wytwórnia nie wydała za dużo pieniędzy na efekty specjalne - alien był niewidzialny. Dziękuję, tego nie chcę. Lecimy na inny kanał.
2. Program, w którym brzydcy Amerykanie na koszt dużej stacji telewizyjnej zmieniają swe marne i nic nie warte żywoty w życie pełne i szczęsliwe. Pewien wybranek losu (stacji) zostaje zaproszony do chirurga plastycznego, który pyta go o to, co mu poprawić. Pomyslicie wstrętny jak kartofel nos zmienić? Ha, nie! Uszy gigantyczne zmniejszyć? I to nie! Nie zgadujcie, powiem. Pan miał zmarszczkę na czole i już jej nie chciał. A młoda bibliotekarka nie chciała już policzków "jak chomik". Ech, poprzewracalo wam sie w d... posladkach od tego dobrobytu! Pstryk na inny kanał? Nieeee.... Idę spać. Nie lubię być traktowana jak debil.
Rano wstałam wesoła. Ale naiwnie kupiłam gazetę codzienną. I piję poranną kawkę i przeglądam sobie, a tam, jak zwykle "choroby, wojny, rozpacz". Nic pozytywnego. A Ingen chciała dostać wpis radosny na swoim blogu, ale nie dałam rady... Ale obiecuję udać się na kwarantannę prasową na jakies dwa, trzy dni i na pewno z głowy wyrzucę te czarne mysli... I cos radosnego napiszę.
A teraz dowiedziałam się, że "Piorun zabił w piątek w holenderskim mieście Vorden dwóch muzyków z pogrzebowej orkiestry, którzy stali pod drzewem na cmentarzu - poinformowała policja." Monty Python by nie wymyslił lepiej...
To ja zaraz idę spać. I proszę o jakies pozytywne sny, a nie te durnoctwa z zeszłej nocy. Nie mam siły intensywnie udzielać się we snie a potem być przytomna w pracy. A nasz klient nasz pannnnnnn....
To dobranoc...
To jak to jest, kolego?
23 sierpnia 2006
Powtórzę pytanie - To jak to jest? Udawałes przyjaciela, podpytywałes, dociekałes.... To się research nazywa, wiem... A Twoja sliczna dziewczyna zatrudniła się na całe 2 lata u jednej z nas też tylko w tym celu? Żeby wyczuć rynek? I żebysmy się zrozumieli, cieszę się, że znów działamy w tej samej branży, choć teraz jako konkurencja i życzę Ci szczęscia. Nie podoba mi się jak potraktowałes wczoraj tę, która dawała pracę Twojej dziewczynie. Szkoda, że wolisz mieć wrogów niż przyjaciół.
Powtórzę pytanie - To jak to jest? Udawałes przyjaciela, podpytywałes, dociekałes.... To się research nazywa, wiem... A Twoja sliczna dziewczyna zatrudniła się na całe 2 lata u jednej z nas też tylko w tym celu? Żeby wyczuć rynek? I żebysmy się zrozumieli, cieszę się, że znów działamy w tej samej branży, choć teraz jako konkurencja i życzę Ci szczęscia. Nie podoba mi się jak potraktowałes wczoraj tę, która dawała pracę Twojej dziewczynie. Szkoda, że wolisz mieć wrogów niż przyjaciół.
Hej, hej, koleżanki z piwnej pianki!
19 sierpnia 2006
Hej, koleżanki, lubię chodzić z Wami na "likierek", ubawię się przy tym, że starcza mi na co najmniej dwa tygodnie! Dziękuję za cudne opowiesci o Krysi i jej "chlopakach", jak sobie przypominam, to pluję ze smiechu na monitor.
Mój monitor cierpi również z powodu:
1. dyliżansu
2. Szczek szczek szczek szczek. Szczek.
3. Rączki mi nie wytrzymują! Rączki mi nie wytrzymują!
4. I jeszcze przeklinasz...
5. Ciulej, ciulej.
6. Karaoke i DJs Veggie i Cherry.
To kiedy znów idziemy?
Jak to się dzieje? Jak to możliwe?
19 sierpnia 2006
Dziwne. Za każdym razem jak robię pranie, to do pralki wkładam parzystą liczbę skarpetek. Ale wyciągam nieparzystą. Niestety, skarpetek nie przybywa, lecz ubywa. Nie ma ich tam w czelusciach bębna, sprawdzam zawsze. Podejrzewam, że bęben pralki to jakies tajemnicze miejsce, które powinno zostać bardzo dokładnie przebadane przez skarpetkowe odpowiedniki Scully i Mulder'a. Hm, tymczasem muszę przygotowac jakies wiarygodne wytłumaczenie faktu, że skarpetki zniknęły, bo przewiduję, iż ich własciciel będzie dociekał...
Sorry, Britka, chyba zwalę na ciebie...
Jeszcze nie, proszę!
16 sierpnia 2006
"Czajki pierwsze wyruszyły w podróż do ciepłych krajów. Za nimi poleciały jerzyki, muchołówki i pokrzewki. W łódzkich parkach nie słychać też już treli słowików, nie widać także szpaków. Trwają odloty ptaków do ciepłych krajów, głównie do Afryki - podaje Express Ilustrowany."
Jeszcze nie, proszę... Jeszcze zostańcie chwilkę... Ja nie chcę zimy jeszcze!
Fajne!
13 sierpnia 2006
Znalazłam takie cos przypadkiem na jednym z forów:
http://www.pandora.com/.
Fajne. Co prawda trzeba mieszkać w Stanach i podać kod pocztowy, ale od czego Google... ;P Miłej zabawy!
PS Więcej nie mogę dzis napisać, zajęta jestem słuchaniem. :D
Jestem kosmitką...
11 sierpnia 2006
Im dłuższy i dalszy spacer z psem, tym większego nabieram przekonania, że w społeczeństwie zajmuję pozycję o nazwie Kosmita. Do szału i skrajnego wscieku doprowadzają mnie osoby wyprowadzające psy bez smyczy i bez kagańca. Uważam, że na spacer osiedlowymi alejkami, gdzie przechadza się wielu ludzi psy powinny być na smyczy lub w kagańcu.
Nie cierpię, kiedy spotkawszy na swej drodze Pana/Panią z pupilem (wielkosć i rasa psa bez znaczenia) słyszę:
- A niech się pieski powąchają!
Na to ja:
- Wolałabym jednak nie. - i zwijam smycz tak, że mój pies wisi mi już niemal u pasa.
- Ale niech pani go pusci, mój mu nic nie zrobi! (Ciekawe skąd jest taki pewny...)
Ja:
- Ale ja nie jestem pewna czy mój nic nie zrobi. (Zwijam smycz jeszcze bardziej, Britta wisi na szelkach. Suka nie ciepi jednych psów i kocha inne. Nie wiem na jakiej podstawie dokonuje selekcji.)
Kurczę, ja tam nigdy nie jestem pewna, na jaki pomysł wpadnie mój pies puchaty i przemiły. Prowadzę ją na smyczy w osiedlu. Wychodzę z założenia, że alejki osiedlowe są raczej dla ludzi niż dla psów. Nie mam nic przeciwko psom swobodnie biegającym na otwartym terenie, gdzie pojawia się niewielu przechodniów (takich miejsc jest u nas pod dostatkiem, kochani! Na każdym osiedlu jest jakis park, albo przynajmniej spory kawał trawy.) Nie lubię psów biegających samopas. Nie cierpię amstafów i pitbulli bez smyczy i kagańców w towarzystwie włascicieli, umilających sobie przechadzkę popijaniem piwa.
Albo tych malusich wrzaskliwców, które nigdy nie są zapięte, bo "są malutkie i nic nie zrobią." W moim bloku mieszka taki. To on warczy i szczeka wsciekle na mojego psa, a nie odwrót, choć Britta jest sporo sporo większa.
Niewielu psich włascicieli mnie rozumie. Kosmitka i tyle.
PS Co do sprzątania po psach. Jestem za. Ale pod warunkiem, że nie będę musiała paradować z psią kupą w ręcę przez pół osiedla. Kosze na te nieczystosci to rzecz według mnie niezbędna!
Czemu się tak pieklę? Bo mój pies jest PSEM a nie czlowiekiem, chociaż jest mądra, grzeczna i sliczna do tego. Te cechy jednak nie sprawią, że będzie miała pojęcie o tym co to rozsądek, współczucie czy wyrzuty sumienia.
Uff... Wywnętrzyłam się. Idę na spacer. Z psem.
- A niech się pieski powąchają!
Na to ja:
- Wolałabym jednak nie. - i zwijam smycz tak, że mój pies wisi mi już niemal u pasa.
- Ale niech pani go pusci, mój mu nic nie zrobi! (Ciekawe skąd jest taki pewny...)
Ja:
- Ale ja nie jestem pewna czy mój nic nie zrobi. (Zwijam smycz jeszcze bardziej, Britta wisi na szelkach. Suka nie ciepi jednych psów i kocha inne. Nie wiem na jakiej podstawie dokonuje selekcji.)
Kurczę, ja tam nigdy nie jestem pewna, na jaki pomysł wpadnie mój pies puchaty i przemiły. Prowadzę ją na smyczy w osiedlu. Wychodzę z założenia, że alejki osiedlowe są raczej dla ludzi niż dla psów. Nie mam nic przeciwko psom swobodnie biegającym na otwartym terenie, gdzie pojawia się niewielu przechodniów (takich miejsc jest u nas pod dostatkiem, kochani! Na każdym osiedlu jest jakis park, albo przynajmniej spory kawał trawy.) Nie lubię psów biegających samopas. Nie cierpię amstafów i pitbulli bez smyczy i kagańców w towarzystwie włascicieli, umilających sobie przechadzkę popijaniem piwa.
Albo tych malusich wrzaskliwców, które nigdy nie są zapięte, bo "są malutkie i nic nie zrobią." W moim bloku mieszka taki. To on warczy i szczeka wsciekle na mojego psa, a nie odwrót, choć Britta jest sporo sporo większa.
Niewielu psich włascicieli mnie rozumie. Kosmitka i tyle.
PS Co do sprzątania po psach. Jestem za. Ale pod warunkiem, że nie będę musiała paradować z psią kupą w ręcę przez pół osiedla. Kosze na te nieczystosci to rzecz według mnie niezbędna!
Czemu się tak pieklę? Bo mój pies jest PSEM a nie czlowiekiem, chociaż jest mądra, grzeczna i sliczna do tego. Te cechy jednak nie sprawią, że będzie miała pojęcie o tym co to rozsądek, współczucie czy wyrzuty sumienia.
Uff... Wywnętrzyłam się. Idę na spacer. Z psem.
PS PS Ten na zdjęciu to nie Britta. Ale bardzo podobny. Pewnie rodzina.
Happy birthday!
Yyyyyy...
7 sierpnia 2006
W brzuchu kawał rozżarzonego żelaza (dosć sporych rozmiarów), zawroty głowy, nudnosci, ból żołądka, ból krzyża i ud, ból głowy, drżenie rąk. Tak czuję się co miesiąc.
W brzuchu kawał rozżarzonego żelaza (dosć sporych rozmiarów), zawroty głowy, nudnosci, ból żołądka, ból krzyża i ud, ból głowy, drżenie rąk. Tak czuję się co miesiąc.
Dwa razy Ibuprom Max, usmiech na twarz i do pracy.
Nie krzywić się, nie narzekać. Nasz klient, nasz pannnnnn...
To nie choroba, to fizjologia, normalna rzecz. Chcę się zabić!
Chciałabym, chciała...
Weekend, proszę Państwa!
5 sierpnia 2006
To jest własnie TA chwila. Własnie TEN moment. Zaczął się weekend i jeszcze, głupia, myslę, że będzie długi. Hehe... Zaraz się, kochana, skończy i znów to samo w kółko... Ale teraz, w tej chwili, jest mi tak dobrze i tak błogo! Nie mówcie mi, że w kalendarzu są poniedziałki... Chociaż tak prawdę mówiąc, to poniedziałki nie przeszkadzają mi aż tak bardzo. Najgorsze są niedzielne wieczory. Takie przepowiadacze końca weekendu, brr...
To jest własnie TA chwila. Własnie TEN moment. Zaczął się weekend i jeszcze, głupia, myslę, że będzie długi. Hehe... Zaraz się, kochana, skończy i znów to samo w kółko... Ale teraz, w tej chwili, jest mi tak dobrze i tak błogo! Nie mówcie mi, że w kalendarzu są poniedziałki... Chociaż tak prawdę mówiąc, to poniedziałki nie przeszkadzają mi aż tak bardzo. Najgorsze są niedzielne wieczory. Takie przepowiadacze końca weekendu, brr...
Ale teraz to ja Wam nie powiem gdzie ja mam te niedzielne wieczory. Nie powiem Wam z dwóch powodów: po pierwsze: bo musiałabym użyć wyrazów, których używać nie należy, a po drugie: bo dopiero jest sobota!
Let's get louuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuud!
http://tickers.TickerFactory.com/ezt/d/4;54;80/st/20061224/e/Christmas/dt/7/k/577f/event.png
Ja wiedziałam, że tak będzie
2 sierpnia 2006
No i co? No i pstro! Zaczęło się! Biegnę wciąż, od rana do nocy pracuję, w domu, w biurze, ze studentami, potem w domu. Nawet w nocy. Przez sen. Przez sen to przeprowadziłam wczoraj stanowczą rozmowę z jedną z lektorek. Choroba prychiczna mi się kroi. Rafał nie lepszy - jest 21.04, a on pogłębia wiedzę na temat rwy kulszowej - jutro jacys nowi pacjenci mu się kroją. Tzn. on kroi rano. Ale nie tych pacjentów, ale jakichs innych. Tzn. oni już nie są pacjentami. Bo oni, jakby to powiedzieć delikatnie, już nie żyją... Dla mnie brr...
Wracając do mojej skromnej osoby, to bardzo jestem zmęczona, ale jestem też bardzo zadowolona, że nareszcie mam cos do roboty. Szkoda tylko, że klimatyzacja zdechła po trzech dniach od instalacji i że w mojej norze, w bezposredniej okolicy komputera temperatura waha się między +30 a +33 stopniami Celsjusza. Hm...
Czymże byłoby moje życie bez narzekania, nie?
Myslicie czasem o tym?
To idę
Subskrybuj:
Posty (Atom)